No i znowu Sylwester. I znowu to piszę i narzekam na czas. I do końca świata chyba będę tak narzekać i pisać to samo 🙂 Mam wrażenie, że każdego roku czas coraz szybciej pędzi. Nim się zorientuję, to znowu piszę podsumowanie roku. Czuję się, jakbym utknęła w jakiejś dziwnej i rozpędzonej czasoprzestrzeni, której nie da się zatrzymać. Pamiętam słowa mojej cioci, kiedy rozmawiałam z nią jako mała dziewczynka. Wówczas powiedziała mi, że czas do 18-tki będzie mi się niemiłosiernie dłużył, a potem będzie leciał tak szybko, że trudno go będzie ogarnąć. I niestety miała rację.
To był dziwny rok, taki w zawieszeniu. Śmiem stwierdzić, że jeden z tych gorszych, byle jakich. Dlatego nie ukrywam, że cieszę się, że ten rok przechodzi do historii. Mam wrażenie, że 2024 przeciekł mi przez palce, a w moim życiu nie wydarzyło się nic spektakularnego, chociaż wydawało mi się, że sporo zrobiłam. Nie zdobyłam żadnego szczytu Korony Gór Polski (tym samym nie zakończyłam tego projektu), nie byłam nawet ani razu w żadnych górach, nie stałam się słynną blogerką, nie poleciałam do mojej ukochanej Hiszpanii, nie napisałam książki, nie zostałam milionerką, nie poznałam księcia z bajki (jedynie tylko same ropuchy), nie osiągnęłam swojej upragnionej wagi, nie spełniłam żadnego podróżniczego marzenia… Może dlatego, że pod koniec tamtego roku wyszły mi pewne problemy zdrowotne, a przez co odechciało mi się wszystkiego. Na samą myśl o przełomie poprzedniego i tego roku aż mnie mdli. Przez to wszystko spadła mi też kondycja zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Musiałam trochę zwolnić i skupić się na swoim zdrowiu, bo jak się okazało – nie jestem taka niezniszczalna jak sądziłam. Co więcej, okazuje się, że lata przestępne (2024 taki właśnie był) nie są dla mnie łaskawe. Po przeanalizowaniu swojej egzystencji śmiem stwierdzić, że prawda to jest i potwierdza się ta reguła.
Rok 2024 to rok pod znakiem kilku nieoczekiwanych i zaskakujących reunionów. Odnowiłam kontakt z kilkoma osobami, z którymi nie rozmawiałam i nie widziałam się od kilku lat. Nie powiem, narobiły one zamieszania w moim życiu, a jedna już w szczególności. Sądziłam, że skoro nasze drogi jakoś się rozeszły, to nigdy nie będzie nam dane ponownie się spotkać. Jak to powiadają: „nigdy nie mów nigdy”, a życie jest pełne niespodzianek 🙂 Z drugiej jednak strony, ten rok przyniósł mi kilka trudnych pożegnań, prawdopodobnie na zawsze. Kilkoro moich dobrych przyjaciół postanowiło na stałe wyjechać z Polski (z różnych powodów) i wrócić do swoich krajów. Czuję, że więcej ich już nie spotkam 😦 W przeciągu ostatnich 3-4 miesięcy „straciłam” bliskie mi osoby, a cała ta sytuacja nie jest dla mnie łatwa i mocno mnie przytłoczyła. Musiałam (i nadal muszę) zmierzyć się z tą nieoczekiwaną „stratą” i uporać się z nią na swój sposób. Strasznie mnie to sponiewierało psychicznie i emocjonalnie…
Na początku roku ukończyłam kurs i zadałam egzamin na pilota wycieczek. Nie potrzebowałam tego, ale zrobiłam to dla siebie. Głównie po to, żeby zdobyć wiedzę i wyjść z własnej strefy komfortu. I tak, zajęcia w terenie kosztowały mnie dużo energii i nerwów, co dla introwertyczki ocierało się o ataki paniki. Jednak udało mi się zrobić pierwszy krok i jedną nogą opuściłam swój comfort zone 🙂 Koniec końców nie było tak źle, jak myślałam. Jednak już teraz na chłodno stwierdzam, że pieniądze wydane na ten kurs zostały wyrzucone w błoto, bo w sumie nie wiem, czy chcę to robić… Może od czasu do czasu mogłabym popilotować jakąś wycieczkę. Ale na pełen etat na pewno NIE. Życie na walizkach chyba już przestało mnie bawić. Od czasu do czasu pojadę z grupą na wycieczkę, w roli drugiego pilota ze swoją dotychczasową ekipą gdzienaweekend.pl. Mam też za sobą chrzest bojowy, bo sama poprowadziłam wycieczkę szkolną z dzieciakami z liceum. Oczywiście bałam się jak jasna cholera, ale sprawiło mi to frajdę, co mnie bardzo zaskoczyło. Może dlatego, że klasa 1c była dla mnie wyjątkowo łaskawa i nie sprawiała żadnych problemów 🙂 A gdzie ich pilotowałam? Do Czarnolasu, Zwolenia i Kazimierza Dolnego. Miło było powrócić do miejsc, w których nie byłam przez co najmniej 25 lat 🙂
W mijającym roku również postawiłam na kulturę. Spektakle teatralne, seanse kinowe, mnóstwo fascynujących książek, (mega) koncert Mroza na warszawskim Torwarze, wizyty w muzeach, pikniki i grille, ciekawe wystawy, festiwale, eventy, jarmarki świąteczne, a nawet mecz reprezentacji Polski na Stadionie Narodowym. Kultura pełną gębą 🙂
Chociaż nie spełniłam większości swoich postanowień, głównie tych podróżniczych, to udało mi się dotrzeć do miejsc, które siedziały mi w głowie od dłuższego czasu, ale zawsze „coś”. Odwiedziłam łącznie dziewięć krajów: Litwa, Włochy, Austria, Czechy, Niemcy, Słowacja, Łotwa, Francja, w tym jeden nowy – Serbia. Oczywiście w planach miałam znacznie więcej i dalej, ale życie lubi weryfikować (i komplikować) plany. Hiszpania nie była mi pisana w tym roku. W marcu planowałam Katalonię, ale ceny w tym okresie były takie jakieś niefajne. W związku z tym na swój urodzinowy wyjazd wybrałam sycylijską Katanię i okolice. Dzięki temu udało mi się wleźć na Etnę – aktywny wulkan, który cały czas wypuszczał dymki. Ciekawe doświadczenie, polecam 🙂 Z kolei w listopadzie zrobiłam drugą próbę, miałam wszystko zarezerwowane i bilety kupione, ale niestety Hiszpania zmagała się ulewami i powodziami, a na kilka dni przed moim wyjazdem zalało również Katalonię. Stwierdziłam, że nie ma co się tam pchać w tym trudnym dla Hiszpanów okresie, więc odwołałam swój wyjazd 😦 Nie ma tego złego, bo udało mi się zobaczyć sporo miejsc w Polsce, do których od dłuższego czasu chciałam pojechać, m.in. Biskupin, Wilczy Szaniec czy Płock. Latem uskuteczniałam mikropodróże – penetrowałam okolice Warszawy no i samo miasto. Trochę wstyd się przyznać, ale pierwszy raz zwiedziłam Zamek Królewski wewnątrz a zaznaczę, że w Warszawie mieszkam od 17 lat… No cóż… Powiadają, że „pod latarnią najciemniej” a ja jestem tego doskonałym przykładem 😀 Nie miałam pojęcia, że szwendanie się po warszawskich muzeach sprawia tyle frajdy. I w przyszłym roku również będę buszować po najbliższej okolicy, bo okazuje się, że jest tu co robić 🙂
A jak konkretnie wygląda w tym roku moja lista podróżnicza?
Poznań, Walewice, Lipce Reymontowskie, Litwa (Wilno, Troki), Włochy (Katania, Etna, Taormina, Castelmola, Syrakuzy, Ragusa, Aci Castello), Austria (Salzburg, Hallstatt, Werfen, Jaskinia Eisriesenwelt, Lammerkamm, St. Wolfgang Markt, St. Gilgen, Melk, Durnstein, Krems an Der Donau), Czechy (Liberec, Zamek Frydlant, Zamek Grabstein), Żary, Żagań, Niemcy (Mużaków, Kromlau, Hornow, Lubbenau, Spreewald), Lubiąż, Kazimierz Dolny, Czarnolas, Zwoleń, Elbląg, Nowy Dwór Gdański, Mewia Łacha, Marynowy, Stegna, Kąty Rybackie, Nieborów, Park Romantyczny w Arkadii, Białystok, Płock, Serbia (Belgrad, Nowy Sad, Subotica, Nisz, Golubac, Lipenski Vir), Żnin, Biskupin, Bydgoszcz, Słowacja (Żylina, Zamek Orawski, Pałac Bojnice, Trenczyn, Bańska Bystrzyca), Wilczy Szaniec, Zamek Książ, Wałbrzych, Kopalnia Złoty Stok, Osówka, Łotwa (Ryga), Szczecin, Łódź, Czechy (Praga), Francja (Strasburg, Obernai, Kaysersberg, Riquewihr, Ribeauvillé, Colmar), Toruń. Lista ta nie jest najgorsza, ale w porównaniu z poprzednimi latami, to jest raczej krótka 🙂
A co na nadchodzący rok? Postanowiłam praktykować wdzięczność. Tak, dokładnie tak. Jednak nie poprzez żadne kursy kołczingowe, co to to nie ja. Zawsze skupiam się na tym, czego mi brakuje i do czego dążę, nierzadko porównując się z innymi. Tym samym nie dostrzegam tego, co mam: własne mieszkanie, (w miarę ustabilizowane) zdrowie, przyjaciół (na których mogę liczyć), pracę, zdrową (i pełną) rodzinę, możliwość realizacji własnych pasji, wolność. Docenianie tego wszystkiego to moje noworoczne postanowienie. I systematyczne pisanie teksów na bloga, bo odwiedzam tyle pięknych miejsc, a zdecydowanie za rzadko Wam je tutaj pokazuję. No i jeszcze nieśmiało poproszę Wszechświat, żeby udało mi się spełnić moje jedno wielkie podróżnicze marzenie 🙂
Jako, że w tym roku jestem gospodynią sylwestrowej nocy, zmykam się przygotowywać 🙂 Życzę Wam szampańskiej zabawy albo spokojnego wieczoru w objęciach ciepłej kołderki – kto co woli 🙂 A w nadchodzącym roku 2025 spokoju ducha, zdrowia oraz doceniania tego, co (i kogo) mamy wokół siebie 🙂
No i oczywiście tradycyjny już kolaż z ostatnich 12 miesięcy mojego życia 🙂

Centrum Szyfrów Enigma – niezwykłe miejsce na mapie Poznania
Poznańskie Muzeum Pyry. Historia o tym, jak zwykła bulwa podbiła serce (i żołądek) Europy













Katania. Życie u podnóża wulkanu Etna. Co warto zobaczyć w 2 dni?

Castelmola. Ścieżka Saracenów, panorama Taorminy i obłędny widok na Etnę





Aci Castello. Urocze miasteczko z normańskim zamkiem w roli głównej







Zamek Hohenwerfen. Średniowieczna warownia ukryta w austriackich Alpach


Hallstatt subiektywnie. Czy to najpiękniejsze austriackie miasteczko?





Warszawa. „Frida Kahlo. Życie Ikony” – fascynująca biografia meksykańskiej artystki











Opactwo Cystersów w Lubiążu. Zapomniana i opuszczona perła Dolnego Śląska





Żuławskie domy podcieniowe. Cenne i unikatowe budowle w Delcie Wisły






Park Romantyczny w Arkadii. Zaciszne miejsce, w którym można się zakochać

Pałac w Nieborowie. Barokowa rezydencja, która przetrwała burzliwe dzieje polskiej historii


Pałac Branickich w Białymstoku. Jak wygląda „Wersal Podlasia”?


Muzeum Mazowieckie w Płocku. Tyle wspaniałości w jednym muzeum, że można oszaleć z wrażenia



Tygodniowy plan na Serbię. Co w 7 dni zobaczyć w tym bałkańskim kraju?




























Wystawa „TITANIC: The Artifact Exhibition” w Warszawie. Niezwykła podróż, która ożywia przeszłość

Warszawa. „Dalí Cybernetics” – immersyjna podróż w głąb genialnego umysłu







Muzeum Kinematografii w Łodzi. Odkrywając tajemnice polskiego filmu i animacji
Muzeum Fabryki i Manufaktura. Kulturowo-rozrywkowe serce Łodzi
Pałac Izraela Poznańskiego w Łodzi. Siedziba bajecznie bogatych fabrykantów




Mucha Muzeum w Pradze. Miejsce, w którym duchowość, mistyka i symbolicyzm łączą się ze sobą








Dom Mikołaja Kopernika w Toruniu. Z wizytą w domu wybitnego Polaka


