Kultura · Literatura

Kamila Markiewicz „Tajlandia. Królestwo Buddy i street foodu”

fot. Pascal

Tajlandia cieszy się ogromną popularnością wśród turystów. Niesamowite zabytki, pyszne jedzenie i rajskie plaże – czego chcieć więcej? Niemal każdy mój znajomy podróż do Tajlandii ma już za sobą. I wraca zachwycony. Mnie jakoś nie do końca przekonuje ten kierunek, na swojej podróżniczej liście mam nieco inne priorytety 🙂 Nie mniej jednak zawsze chętnie sięgam po książki podróżnicze, również o tym kawałku świata. Niedawno w moje ręce wpadła książka Kamili Markiewicz „Tajlandia. Królestwo Buddy i street foodu”, w której autorka opisuje swoją wielką miłość do tego kraju.

Tajlandia to egzotyczna kraina kontrastów i tajemnic. Jak sama twierdzi, to tygiel kulturowy: unikatowa mieszanka animizmu, tradycji buddyjskich i lokalnych praktyk. Miejsce, w którym rajskie wyspy z koralowcami wokół, idealne do snorkelingu w towarzystwie morskich stworzeń przenikają się z dżunglą z palmami dla poszukiwaczy mocnych wrażeń; zachwycające parki narodowe dla miłośników natury łączą się z soczyście zielonymi polami ryżowymi i rozległymi plantacjami herbaty. Wielkie miasta jak Bangkok, dynamiczne i kolorowe, łączące w sobie kompletny chaos i idealną harmonię; jak Chiang Mai, królowa północy z 300 świątyniami; jak postkolonialne Phuket Town.

I wreszcie – Tajlandia to jeden wielki street food, kwintesencja tego kraju. Jedna ze składowych tożsamości tego kraju, nadająca mu charakter i unikalność. To setki kolorowych stoisk rozstawionych na placu pośrodku miasta. To festiwal zapachów, smaków i tekstur. I właśnie mam wrażenie, że Kamila przeniosła się do Tajlandii tylko i wyłącznie po to, żeby oddawać się uciechom kulinarnym. Gdziekolwiek nie pojedzie, w opisie książki znajdzie się opis poszczególnych miejsc, w których warto zjeść; bardzo obrazowo opisuje poszczególne potrawy, o których ja nawet wcześniej nie słyszałam.

Zawsze mnie zastanawiało, jak studentka – chwilę po zdobyciu dyplomu – może sobie pozwolić, żeby rzucić wszystko i przeprowadzić się do Tajlandii… Bo z tego, co zrozumiałam, to autorka nie pracuje, tylko jeździ po kraju i odkrywa zakamarki swojego raju na ziemi, czego owocem jest ta książka. Trochę przemawia przeze mnie zazdrość, bo ja pracując na etacie i systematycznie odkładając monety, nadal nie mogę sobie na to pozwolić. A co dopiero 10 lat temu, kiedy byłam „prawdziwą” studentką, której nie stać było na jakąkolwiek dalszą podróż 🙂 To taka tajemnica, której chyba nie rozwikłam nigdy. Albo po prostu współczesnemu studentowi żyje się zdecydowanie lepiej niż tym 15 lat temu.

Chociaż Kamila zakochana jest po uszy w Tajlandii, to nie pokazuje tylko tej ładnej i turystycznej strony swojego nowego kraju. Tajlandia to nie tylko radość życia, ale także hałas, tłok, zgiełk ulic, niekończące się korki i zatłoczone bazary. To nie tylko uśmiechnięci mnisi i piękne świątynie, ale także bieda, korupcja i nierówności społeczne, o czym autorka wspomina. Nie, to podróż przez codzienność, przez tajemnice tajskiego ulicznego jedzenia, przez smutki i niedoskonałości.

„Tajlandia. Królestwo Buddy i street foodu” to ciekawa pozycja dla miłośników tej części Azji. Nie jest to typowy przewodnik, to bardziej opis przeżyć i zachwytów autorki. Znajdziemy w nim dużo ciekawostek i nawiązań do kultury i obyczajów, a także mnóstwo kolorowych zdjęć, które ukazują codzienność Tajów. Dobra pozycja dla tych, którzy planują podróż do Tajlandii i chcą się do niej trochę przygotować.

Za książkę dziękuję:

 

Dodaj komentarz