Wielka Brytania nigdy szczególnie nie była obiektem moich podróżniczych zainteresowań. Chociaż doskonale wiem, że ten kraj ma wiele do zaoferowania, zarówno pod względem atrakcji, zabytków i historii, to jakoś go do tej pory omijałam. Do czasu, kiedy nie pojawiłam się w Szkocji, która skradła moje serce. Teraz, kiedy pandemia się nieco uspokoi, pragnę wyruszyć do innego rejonu, a mianowicie do Walii.
Krajobrazy w Walii mogą zapierać dech w piersiach kilka razy dziennie: ciągnące się po widnokrąg łąki, łagodne zbocza gór porośnięte cienką warstwą mchu, jeziora osnute mgłą lub nisko wiszącymi chmurami, wysokie klify i malownicze plaże. Nie bez powodu ta część Wielkiej Brytanii kilkakrotnie znalazła się w renomowanych rankingach jako jedna z najpiękniejszych destynacji na świecie. Uroku dodaje jej kapryśna i nostalgiczna pogoda.
A dlaczego warto jechać do Walii? Na terenie Walii można naliczyć około 600 zamków, a cztery z nich znajdują się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Chociaż Walia położona jest na obrzeżach Europy, posiada bogatą historię. Można tu znaleźć ślady człowieka datowane na 6 tys. lat p. n. e., a także dowody obecności starożytnych Rzymian. Poza tym w niektórych częściach Walii łatwiej spotkać owcę niż człowieka – nawet najpopularniejsze miejsca nie są przeładowane turystami i zachowują swój lokalny charakter. Walijskie wybrzeże to tysiące kilometrów malowniczych klifów, piaszczystych, żółtych i dziewiczych plaż oraz niesamowitych widoków. Jeśli jednak znudzą nam się widoki wybrzeża, w każdej części Walii odwiedzić można kopalnie z czasu rewolucji przemysłowej – jednego z najważniejszych okresów w historii tego kraju.
Nie ukrywam, że osobiście bardzo lubię odkrywać sekrety miasta i poszukiwać ciekawych atrakcji danego miejsca z przewodnikami z serii „Travelbook” wydawnictwa Bezdroża. Są świetnie wydane, zawierają przydatne i pomocne informacje z dużą ilością kolorowych zdjęć najważniejszych atrakcji oraz mieszczą się w plecaku czy torebce. Dzięki niemu będę mogła zaplanować swoją idealną podróż po Walii. Ach, już nie mogę się doczekać, kiedy tam zawitam. A „Travelbook” będzie moim nieodłącznym towarzyszem podróży 🙂
nie oszukujmy się, takie książki bez zdjęć nie mają sensu bytu, szkoda, że nie pokazałaś coś więcej, bo sama okładka bardzo przyciąga i kusi 🙂