Wszyscy doskonale wiemy, jakie tragedie wydarzyły się w naszym kraju w trakcie II wojny światowej. To najmroczniejszy okres w naszej historii. Nie wolno nam o nim nigdy zapomnieć. Dzięki licznym wspomnieniom osób, które przeżyły wojnę możemy pielęgnować pamięć nie tylko o nich samych, ale również o walce za naszą wolność. Jednym z takich ważnych wspomnień jest książka „Byłem fotografem w Auschwitz”, która stanowi pierwszoosobową, obszerną relację z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. To historia Wilhelma Brassego – człowieka, który fotografował piekło.
Wilhelm Brasse jako dwudziestotrzyletni mężczyzna z Żywca trafił do Auschwitz. Zanim znalazł się obozowym piekle, trudnił się jako fotograf. W Auschwitz spędził ponad cztery lata i na zlecenie nazistów prowadził dokumentację fotograficzną. Wykonał ponad 50 tysięcy zdjęć do obozowych kartotek oraz dokumentację okrutnych eksperymentów doktora Mengelego. Po wojnie jego zdjęcia obiegły cały świat, dając świadectwo tragedii ponad miliona osób. Brasse po tym, co widział w Auschwitz, nigdy nie wrócił do zawodu. Mroczne wspomnienia z obozu nie pozwoliły mu wykonywać zwykłych fotografii.
Urodzony w Żywcu Brasse, który uważał się za Polaka, choć z korzeniami austriackimi, był zarówno więźniem, jak i bliskim współpracownikiem SS-manów. Z racji tego, że w jego krwi płynęła germańska krew, kilkukrotnie dostał od nazistów „propozycję” wyjścia na wolność w zamian za przyjęcie niemieckiego obywatelstwa. Jednak Brasse stanowczo odmawiał mówiąc dumnie, że jest Polakiem. Jestem w szoku, że ktoś świadomie zrezygnował z wolności i zdecydował się na pozostanie w tym piekle. Dzięki takiej heroicznej postawie ludzi, Polska nie zginęła. Dzisiaj niestety takie podejście by nie przeszło.
Muszę przyznać, że jest to jedna z najtrudniejszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Jednocześnie to jedna z najlepszych książek o Auschwitz jakie miałam okazję czytać. Oprócz samej historii Wilhelma Brassego mamy okazję poznąć też fragmenty relacji innych więźniów, a wszystko to uzupełnione jest licznymi dokumentami zdjęciowymi. Chociaż książka napisana jest w taki sposób, że z jednej strony trudno się od niej oderwać, ale z drugiej jednak trzeba co jakiś czas robić przerwy. Nadmiar opisów ludzkiej tragedii sprawia, że łzy cisną się do oczu, a serce na chwile zamiera. Relacja Wilhelma Brassego niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Nawet teraz pisząc tę recenzję, trudno mi trzymać emocje na wodzy – przed oczami mam opisy bestialskich wyczynów hitlerowców. „Byłem fotografem w Auschwitz” to obowiązkowa pozycja dla tych, którzy dopiero zaczynają interesować się tematyką obozową, jak i tych, którzy interesują się nią od dawna. Lektura ciężka, ale bardzo wartościowa.