Reykjavik, najbardziej na północ wysunięta stolica Europy, pełna jest niezwykłości. Miasto położone jest nad zatoką Faxaflói w południowo-zachodniej części wyspy. Jak na europejskie standardy jest niewielkie – liczy niewiele ponad 120 tysięcy mieszkańców, natomiast cały obwód stołeczny, obejmujący sąsiednie miejscowości, zamieszkuje ponad 200 tysięcy ludzi, co stanowi 3/5 populacji kraju! To było moje pierwsze zetknięcie ze skandynawską architekturą i kulturą. W sumie nie wiedziałam, czego mam się spodziewać, ale stolica Islandii bardzo mnie urzekła – jest czysta, przyjemna i uporządkowana. Nie nazwałabym go pięknym czy szczególnie porywającym miastem, ale ma coś w sobie i sprawia, że nie sposób go nie polubić. Reykjavik jest pełen niespodzianek i atrakcji, co sprawia, że przyciąga zarówno miłośników kultury, przyrody jak i życia nocnego.
To właśnie Reykjavik uznawany jest za pierwsze na wyspie miejsce, które zostało zasiedlone przez wikingów na stałe. Norweg Ingolf Arnarson opuścił swoje rodzinne ziemie i w 874 roku przybył na Islandię, by pozostać tu na zawsze. Wychodząc na brzeg zobaczył dymiącą ziemię. Kłęby pary unoszące się się z geotermalnych źródeł wzlatywały wysoko w niebo otulając okolic – dokładnie tak jak dzisiaj. Nazwał to miejsce “dymiąca zatoka”, co w jego języku brzmiało: “reykjavik”. W ten sposób na Islandii rozpoczęła się era osadnictwa, która trwała przez kolejnych 150 lat.
W Reykjaviku na próżno szukać wiekowych zabytków. Najstarszy zachowany w mieście budynek ma niewiele ponad 250 lat i nie prezentuje się jakoś nadzwyczajnie, bo to zwykły drewniany domek. Siła Reykjaviku tkwi jednak w czym innym – to kosmopolityczne miasto otwartych głów, artystów i sztuki, w którym atmosfera swobodnej myśli czuć w powietrzu w powietrzu. W krajobrazie miasta dominują kolorowe domki, a w centrum można jeszcze znaleźć zabytkowe, obite blachą, faliste budynki. Praktycznie nie ma tu blokowisk. W Reykjaviku turysta znajdzie coś dla siebie – jest tu wiele interesujących muzeów, przedstawiających zarówno historię wyspy, jak i tych prezentujących sztukę nowoczesną. Stolica Islandii uchodzi za wolną od przestępczości i przyjazną dla środowiska. Potwierdzam – czułam się tam całkowicie bezpiecznie i nie widziałam żadnego śmiecia leżącego na ulicy. Jedynym minusem jest to, że jest piekielnie drogo – za zwykłego hot doga bez żadnych dodatków, który był ledwo ciepły zapłaciłam prawie 30 zł! Zdawałam sobie sprawę, że tanio nie będzie, więc zacisnęłam zęby (i pasa) i wyruszyłam na podbój miasta 🙂
Co warto zobaczyć w Reykjaviku?
Kościół Hallgrimskirkja – architektoniczny symbol miasta
To chyba najczęściej fotografowana budowla w Reykjaviku, która stanowi swoisty symbol miasta. Ciekawe, że ten luterański kościół jest drugim najwyższym budynkiem w całym kraju – widać go nawet z odległości kilkunastu kilometrów. Kościół charakteryzuje się również ciekawą architekturą – do jego fasady przylegają betonowe elementy, które mają być odniesieniem do bazaltowych kolumn znajdujących się przy islandzkich wodospadach, np. przy wodospadzie Svartifoss. Świątynia została nazwana na cześć Hallgrimura Peturssona – wielebnego i poety. Wnętrze kościoła jest surowe – biel na ścianach aż bije po oczach, brak żadnych malowideł czy ociekających złotem kiczowatych zdobień, natomiast ołtarz jest bardzo skromy. Jedynym ozdobnikiem są wysokie na 15 metrów okazałe organy. Przyznam szczerze, że taki wystrój kościoła zaskoczył mnie, ale też i przypadł do gustu. Natomiast przed świątynią można zauważyć pomnik Leifura Eirikssona – Wikinga, który został okrzyknięty pierwszym odkrywcą Ameryki. Wstęp do kościoła jest darmowy.
Wieża widokowa na kościele – najlepszy punkt widokowy
Jeśli chcemy zobaczyć Reykjawik z lotu ptaka, za opłatą (ok. 42 zł!) możemy wjechać na punkt widokowy znajdujący się na wieży kościoła. Wysoka na 74,5 metra wieża jest najwyższą budowlą miasta, z której rozciąga się bardzo ładna panorama – z każdej strony miasto prezentuje ono zupełnie inaczej. Dodatkowo na górze znajdują się również trzy dzwony upamiętniające Hallgrimura, jego żonę oraz córkę. Będąc na szczycie trzeba się mieć na baczności, bo co 15 minut z dzwonów rozlega się donośny dźwięk i trzeba zatykać uszy 🙂
Ulica Skolavordustígur – najbardziej tęczowa ulica
To zdecydowanie najbardziej rozpoznawalny punkt w całym mieście. Turyści z całego świata chętnie fotografują się na tle kolorowej ulicy, która prowadzi prosto do samego kościoła Hallgrimskirkja. Mieszczą się przy niej liczne sklepy, butiki, kawiarnie czy bary.
Historyczne Centrum – kolorowe budynki i street art
To najstarsza część Reykjavíku stanowi bijące serce miasta. Tutaj skupia się całe życie miasta, tutaj można poimprezować, coś przekąsić czy kupić pamiątkę. Ta część miasta wyróżnia się niską zabudową, kolorowymi fasadami budynków oraz bogactwem street artu, który zdobi reykjavickie ulice. Najważniejszą arterią jest ulica Laugavegur, przy której znajdują się liczne sklepy, butiki, kawiarnie czy bary. Wszystko w otoczeniu kolorowych i uroczych budynków. Tamtejsza sztuka uliczna jest inspirowana islandzkim folklorem, wyobraźnią artystów, a wiele murów i ścian w mieście są pięknie pomalowane.
Althing – minimalistyczna siedziba rządu Islandii
Podczas, gdy w Polsce czy innych europejskich stolicach, budynek Parlamentu zawsze jest okazały i wybudowany z rozmachem, tymczasem na Islandii, można przejść obok siedziby tamtejszego rządu i nie zwrócić na niego uwagi. Islandczycy zdecydowanie stawiają na skromność i minimalizm – bez wyjątków. I właśnie przykładem takiego minimalizmu jest budynek islandzkiego Parlamentu. Aktualna siedziba islandzkiego rządu znajduje się w tym miejscu od 1849 r., kiedy to władza została skupiona w Reykjavíku. Wcześniej, przez ponad 700 lat, parlament był zlokalizowany w Parku Narodowym Thingvellir. Współcześnie islandzki parlament składa się z 63 posłów, a wybory odbywają się co cztery lata.
Jezioro Tjörnin – reykjavicki Central Park
Tuż za budynkiem parlamentu znajduje się uroczy, ale rozległy park. To popularne miejsce na weekendowe spacery. Chociaż to praktycznie samo centrum, to można tam odpocząć i uciec od miejskiego zgiełku i hałasu. Co ciekawe, żeruje tu około 50 gatunków ptaków, m.in. kaczek czy łabędzi. Potwierdzam, że na jeziorze było bardzo tłoczno, a gdy na ławce napawałam się islandzkim słoneczkiem, podpłynęło do mnie całe stado agresywnych i roszczeniowych łabędzi domagających się ode mnie czegoś do jedzenia.
Jezioro z każdej strony otoczone jest kilkoma zabytkowymi budynkami, między innymi ratuszem miejskim, wolnym kościołem luterańskim, Galerią Narodową Islandii czy pomnikiem poświęconym anonimowemu biurokracie. Przyznaję, że park i jezioro, w otoczeniu nieśmiałych promieni słonecznych i błękitnym niebem zrobiły na mnie duże wrażenie.
Perlan – przedsmak do dalszego zwiedzania wyspy
Perlan to nowoczesne i interaktywne muzeum, w którym możemy zapoznać się z wystawami o islandzkiej naturze. W kolejnych częściach wystawy dowiemy się wszystkiego o wulkanach, gejzerach, dzikich zwierzakach czy lodowcach. To bardzo dobry, merytoryczny wstęp do dalszego zwiedzania wyspy. Kompleks Perlan, co w języku polskim oznacza perłę, jest przykładem efektywnej i jednocześnie efektownej rewitalizacji dawnych obiektów przemysłowych. Powstał on na początku lat 90. poprzedniego stulecia, a za jego podstawę posłużyła grupa zbiorników na ciepłą wodę. Przyznam, że dojście do obiektu piechotą z centrum miasta nie jest jest takie oczywiste. Przez pewien odcinek szłam poboczem ulicy, bo nie było chodników (!), a potem przedzierałam się do góry przez chaszcze… Nie wiem, czy wujek Google ześwirował, czy po prostu wyznaczył najkrótszą trasę. Ważne, że bezpiecznie tam dotarłam.
Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś bardziej łał. Za cenę, jaka przyszło mi zapłacić za bilet wstępu (ponad 150 zł), sądziłam że muzeum powali mnie na kolana. Niestety tak się nie stało, ale nie powiem też, że nie warto tam zajrzeć. Główną część budynku zajmuje multimedialna wystawa pt. Cuda Islandii. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy m.in. o lodowcach, wulkanach czy gatunkach zwierząt zamieszkujących różne rejony Islandii, obejrzymy także opowieść Aurory – zorzy polarnej oraz wejdziemy do tunelu lodowego. W muzeum znajduje się także dużo makiet, które zwracają uwagę na zmiany zachodzące w naszym klimacie i pokazują, jakie skutki niosą. Wszystkie „eksponaty” są nowoczesne i multimedialne.
Na ostatnim piętrze tego muzeum znajduje się panoramiczny taras widokowy, z którego rozpościera się widok na wszystkie strony świata. Taras znajduje się na zewnątrz – co gwarantuje dobrą widoczność widok na cały Reykjavik, a także możemy napawać się widokiem na majestatyczny i ośnieżony łańcuch górski w tle. Już dla samego panoramicznego widoku miasta i okolic warto zajrzeć do Perlan 🙂
Na koniec chciałabym coś sprostować. To, że mnie nie do końca urzekło to miejsce tak, jak się tego spodziewałam, nie znaczy to, że nie warto tam zajrzeć, wręcz przeciwnie. To świetny i merytoryczny wstęp do dalszego zwiedzania zwiedzania całej wyspy. Ja poszłam tam ostatniego dnia mojej wyprawy po Islandii, a więc wcześniej – na żywo – widziałam te wszystkie cuda, jak zorzę czy lodowce, na widok których szczęka niejednokrotnie mi opadła 🙂 Pewnie też z tego powodu film o Aurorze czy inne sztuczne atrakcje w Perlan już nie zauroczyły mnie tak bardzo 🙂 Perlan powinien stanowić obowiązkowy punkt szczególnie dla tych, którzy planują swoją podróż na Islandię w okresie letnim, gdzie trudno (albo wcale) będzie upolować zorzę.
Islandzkie Muzeum Fallologiczne, czyli Muzeum Penisów
To z całą pewnością jedno z najciekawszych muzeów, zarówno w samym Reykjaviku, jak i na świecie. Muszę Was jednak rozczarować, bo nie jest to tego typu miejsce, o którym sobie pomyśleliście, głupkowato się przy tym uśmiechając. Tak właściwie to Muzeum Penisów jest bardziej obrzydliwe niż zbereźne. Wyposażone jest w najprawdziwsze penisy – w jego zbiorach znajduje się 280 okazów zwierzęcych fallusów pochodzących od 93 różnych gatunków zwierząt, a także dwa narządy ludzkie. Wiszą one na ścianach oprawione w ramkach albo stoją oświetlone w słoikach z formaliną… Wśród nich znajdują się okazy jednych z największych, jak i jednych z najmniejszych penisów w świecie zwierząt. Największym jest prącie niebieskiego wieloryba o długości 170 cm i masie 70 kg, zaś najmniejszy fallus ma natomiast 2 mm i należy do chomika. Pośród eksponatów, znajdziemy również polski akcent – penis naszego rodzimego dzika i jelenia. Jednak to, co najbardziej mnie zaintrygowało to sekcja z przyrodzeniami islandzkich istot związanych z tamtejszym folklorem, jakimi jest troll, elf czy…niewidzialny człowiek. Tak – widziałam przyrodzenie elfa 😀
Po obejrzeniu „eksponatów”, można zasiąść w tamtejszej kafejce i skonsumować fallusa pod postacią gofra z dowolnymi dodatkami. Mnie raczej zbierało się na wymioty niż na rozkoszowanie się penisowym specjałem, ale może tylko ja tak miałam, bo wolnego stolika w kafejce nie widziałam. O samym muzeum napiszę osobny post, bo mimo wszystko to bardzo ciekawe miejsce 🙂
Höfði- symbol przeszłości Islandii
Symbol przeszłości Islandii. To zabytkowy, biały drewniany domek w stylu secesyjnym, wybudowany w 1909 roku jako siedziba francuskiego konsula. Dlaczego jest taki wyjątkowy? Ten niepozorny budyneczek na krańcu Europy przyczynił się do zakończenia zimnej wojny, bowiem właśnie w tym miejscu, w październiku 1986 roku doszło do spotkania prezydentów Stanów Zjednoczonych oraz Związku Radzieckiego – Ronalda Regana i Michaiła Gorbaczowa. Aby upamiętnić to wydarzenie, wewnątrz domku umieszczono flagi obu mocarstw. Ciekawostką jest, że w 1941 r. również Winston Churchill gościł w tym miejscu (w trakcie wizytacji wojsk brytyjskich na Islandii), a także Marlenę Dietrich. Aktualnie obiekt zamknięty jest dla zwiedzających, ale czasami organizowane są w nim uroczystości okolicznościowe.
Promenada i Sun Voyager – deptak idealny na spokojny spacer
Spacerując po tamtejszej promenadzie, prędzej czy później dotrzemy do miejsca okupowanego przez rzesze turystów. Dlaczego? Znajduje się tam oryginalna rzeźba (pomnik?) Sun Voyager, nazywana również Sólfar albo “Odą do Słońca”, która jest najbardziej rozpoznawalną rzeźbą w całym Reykjaviku. To stalowa rzeźba ustawiona z okazji obchodów 200-lecia miasta, swym kształtem nawiązująca do łodzi Wikingów. Fakt, musiałam „chwilę” poczekać, żebym i ja mogła sfotografować się na tle Sun Voyagera 🙂 Szlak, który nazywa się Sculpture and Shore Walk, ma długość około 3 km. Po drodze, oprócz wspomnianej rzeźby, zobaczymy też m.in.: niewielką latarnię Höfði – pomnik z okazji 50 rocznicy partnerstwa pomiędzy Islandią i Stanami Zjednoczonymi. W mroźny, ale też piękny i słoneczny dzień spacer po promenadzie to prawdziwa przyjemność.
Harpa – opera, która razi nowoczesnością
Z całą pewnością wyróżnia się swoją nowoczesnością na tle Reykjaviku. W tym awangardowym budynku mieszczą się sale koncertowe, centrum konferencyjne z pięknym widokiem na ocean oraz sklepiki z pamiątkami. Opera została oddana do użytku w 2011 roku. Zaprojektowany jest tak, aby przypominał niezwykłe krajobrazy przyrody Islandii. Na pierwszy rzut oka oryginalna konstrukcja kojarzy się z plastrem miodu, który nocą lśni blaskiem świateł. Jednak teoria głosi, że cała aranżacja ma odnosić się do Diamond Beach, a dokładniej do kawałków/kryształków lodu, które osadzają się na tej plaży. Wzrok przykuwają trójwymiarowe szklane elementy fasady, przez które światło wpada do wnętrza budynku. Odbywają się tu koncerty międzynarodowych artystów, różne pokazy – od baletowych po komediowe, a także bardzo popularne festiwale. Powiadają, że akustyka w środku jest jedną z najlepszych na świecie, co jeszcze bardziej polepsza jakość koncertów.
Stary port – spacer w cieniu imponujących statków
Idąc za nowoczesny budynek Harpy, przeniesiemy się do innego świata, a dokładniej – do Starego Portu. Obszar ten powstał na początku XX wieku, kiedy stolica Islandii była jeszcze niewielkim miasteczkiem. Dzięki rybołówstwu oraz eksportowi miasto mogło wejść w okres dynamicznego wzrostu. Stary Port jest bardzo kolorowy, ze względu na odrestaurowane baraczki i liczne statki. Jak na port przystało, jest tam także latarnia. Dziś Stary Port to miejsce warte odwiedzenia nie tylko dla miłośników starych kutrów i innych statków, ale również dla miłośników owoców morza – mieści się tu wiele barów i restauracji. To z tego miejsca ruszają też popularne wycieczki na obserwacje wielorybów.
Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście są moją własnością, chyba że zaznaczono inaczej. Kopiowanie i używanie bez mojej zgody jest zabronione.
Jeśli podobał Ci się mój wpis, albo czujesz się zainspirowana/y to zostaw komentarz lub lajka. Możesz także pomóc w rozwoju bloga niewielką wpłatą – symbolicznym kosztem kawy! Dziękuję 🙂

15 miejsc w południowo-zachodniej Islandii, które koniecznie trzeba zobaczyć!
Cudne fotki, warto odwiedzić to miasto
Nie znam tego miasta, nie czytałam za wiele na jego temat, a Twój wpis zrobił tu robotę! Piękne zdjęcia, bardzo malowniczo oddałaś klimat tej stolicy
Chciałam się tam wybrać w 2020 roku, ale pandemia na razie mi to przesunęła w czasie.