Niedawno wróciłam z Islandii. To była wyjątkowa i niezapomniana wyprawa. Co prawda zwiedziłam jedynie niewielki fragment tej niezwykłej wyspy, bo jedynie jej południowo-zachodni kraniec, ale było bardzo intensywnie. Przywiozłam przepiękne wspomnienia i dwa miliony zdjęć. Zdałam sobie sprawę, że Islandia nie widniała na moim blogowym Spisie Marzeń (jak to się stało – nie wiem 😅), ale w moim sercu i głowie tak. Od dawna intensywnie rozmyślałam o islandzkiej przygodzie i w końcu mi się udało 🙂 Poleciałam tam z moją grupą gdzienaweekend.pl, z którą od lat podróżuję ❤ To było „jedynie” 5 dni, ale za to mega aktywnych i całkowicie niezapomnianych. Były wulkany, wodospady, lodowiec, gejzery, kaniony, klify, plaże, rozlewiska geotermalne, no i zorza 💚 Prawdziwe cuda natury! Piszę o nich teraz, kiedy jeszcze w żyłach buzuje adrenalina i targają mną emocje 🙂 Trudno mi było wybrać 15 miejsc, bo odwiedziłam ich dużo więcej. Z drugiej jednak strony nie chciałam za bardzo przynudzać i rozciągać w nieskończoność tego wpisu 😉
Oto 15 miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć w południowo-zachodniej Islandii:
1. Laguna Jokulsarlon i Diamentowa Plaża – absolutne must see
Absolutny number 1. Stałam jak zahipnotyzowana, gapiąc się na te wielkie góry lodu. Kiedy już się ocknęłam i zebrałam swoją szczękę z ziemi, ruszyłam na spacer brzegiem laguny. Biel przeplatająca się z błękitem w połączeniu z czarnym piaskiem robią piorunujące wrażenie. Niezwykłość Laguny Jokulsarlon polega na tym, że od lodowca odrywają się jego niewielkie fragmenty i jako góry lodowe spływają po zatoce do otwartego oceanu. W związku z tym, że przesmyk z zatoki do oceanu jest jednak wąski, a przepływ wody powolny, góry lodowe dość gęsto gromadzą się w zatoce, co widać na poniższych zdjęciach.
Z kolei góry lodowe wypływające z zatoki na otwarty ocean, niekiedy zostają zepchnięte przez prąd oceaniczny na pobliską plażę. Niewielkie resztki oderwanych od lodowca gór lodowych topniejące na czarnym wulkanicznym piasku tworzą bardzo ciekawe, choć nietrwałe, kształty i widoki. To właśnie one – białe, lodowe „kamienie szlachetne” błyszczące w słońcu na tle czarnego piasku dały nazwę temu niezwykłemu miejscu – Diamentowa Plaża.
2. Dyrhólaey – niezwykły punkt widokowy
Kiedy dotarłam do tego punktu, również szczęka mi opadła z wrażenia. Co prawda wiatr prawie głowę urwał, ale to nic – panorama rozpościerająca się z góry zrekompensowała wszelkie niedogodności 🙂 Dyrhólaey to niewielki półwysep stanowiący najdalej na południe wysuniętą część Islandii. Ze szczytu promenady Dyrhólaey możemy podziwiać oszałamiające widoki na miejscowe czarne plaże, otoczone z jednej strony błyszczącymi falami Atlantyku, a z drugiej odległymi ośnieżonymi górskimi pejzażami. Sam półwysep jest malutki, jednak o jego atrakcyjności stanowi masywny łuk skalny, widok na pobliską plażę, a także unikalne formacje skalne wyłaniające się z oceanu. Na środku znajduje się Dyrhólaeyjarviti – piękna stara latarnia morska z kwadratową, betonową wieżą z 1927 roku.
3. Dolina Gjáin – w odwiedzinach u elfów
Dolinkę Gjáin nazwałam sobie doliną elfów, bo gdybym była elfem, to właśnie tutaj bym zamieszkała 🙂 Chociaż niestety nie udało mi się spotkać mojego Legolasa, to i tak było magicznie 😉 🤣 To malownicza dolinka z licznymi wodospadami, krystalicznymi jeziorami i formacjami skalnymi. Wyraźnie rzuca się w oczy wulkaniczne pochodzenie okolicy. Widać bazaltowe słupy oraz ślady eksplozji po spotkaniu ognia i wody, wynikiem której powstały skalne przypominające m.in. ruiny zamku. Dolinka jest dobrze ukryta – staje się widoczna dopiero w momencie zbliżania się do krawędzi doliny. Gjáin to taka oaza, w której zaznamy ukojenia i – jeśli mamy farta – spotkamy jakiegoś elfa 😀
4. Reynisfjara – magiczna i niebezpieczna czarna plaża
To, co czyni ją wyjątkowo to czarny jak smoła kolor piasku. Jest ona uważana za jeden z najbardziej imponujących fragmentów islandzkiego wybrzeża. W 1991 roku amerykański magazyn „Islands Magazine” umieścił ją na liście dziesięciu najpiękniejszych plaż świata. Zgadzam się z nim całkowicie, chociaż nie jestem miłośniczką plaż. O jej wyjątkowości decydują m.in. malownicze klify i niesamowite bazaltowe formacje skalne. Pośród nich można wyróżnić kolumny przypominające wielkie organy, a także znajdujące się w wodzie skały Reynisdrangar swoim kształtem przypominające dłoń i wieżę zamku. Interesująca jest także niewielka bazaltowa jaskinia.
5. Wodospady Seljalandsfoss i Gljúfrabúi – kaskady z innej perspektywy
Seljalandsfoss to jeden z najpopularniejszych, najczęściej odwiedzanych i fotografowanych wodospadów Islandii. Trudno się dziwić, bo widok ze ścieżki wokół kaskady dostarcza nie lada wrażeń i cudnych widoków. Dzięki odpryskom od spadającej wody najbliższą okolicę wodospadu porasta jaskrawo zielony mech. Prowadząca dookoła niego ścieżka pozwala w każdym calu przyjrzeć się odważnie lecącej wodzie, która wydaje się nie mieć końca. Trzeba jednak odpowiednio się przygotować do tego spaceru i zaopatrzyć w buty z dobrą podeszwa oraz pelerynę przeciwdeszczową, bo tryskająca wszędzie woda nas zmoczy.
Drugi z nich jest dobrze ukryty, ale nie mniej urokliwy. Gljúfrabúi umiejscowiony jest dosłownie 500 m dalej, jakieś10 minut spaceru. Wejście niewielkiego kanionu, w którym się ukrył wymaga od nas trochę zwinności, ponieważ jedyna droga prowadzi przez kamienie wystające w strumieniu płynącej rzeki, a więc jest mokro (bardzo!) i ślisko. Wiele osób go pomija, pewnie dlatego, że jest schowany pośród skał, a droga do niego jest nieco wymagająca. Według mnie warto się do niego przespacerować, bo efekt jest niesamowity 🙂
6. Wodospad Svartifoss – bazaltowe dzieło sztuki
Jeden z najbardziej malowniczo położonych wodospadów w Islandii, które miałam okazje zobaczyć. Otoczony jest uformowanymi z lawy charakterystycznymi ciemnymi sześciobocznymi bazaltowymi kolumnami, od których barwy wywodzi się jego nazwa – Svartifoss (Czarny Wodospad). Woda spada tu jedynie z 20 metrów, jednak tym co przyciąga turystów jest jego niesamowite otoczenie. Do wodospadu trzeba się nieco wspiąć i napocić po drodze, ale zapewniam, że widok tej kaskady wynagrodzi nam wszelkie trudy trasy 🙂 Co ciekawe, naturalne bazaltowe kolumny otaczające Svartifoss stały się inspiracją dla architekta Guðjóna Samúelssona przy projektowaniu fasady słynnego kościoła Hallgrímskirkja w Rejkiawiku.
7. Thingvellir – pierwszy parlament na świecie
Obszar ten jest bardzo interesujący ze względu na budowę geologiczną. Znajduje się on w miejscu, gdzie stykają się płyty tektoniczne eurazjatycka i północnoamerykańska – jest przedłużeniem tego, co widzieliśmy na moście Miðlína (o tym poniżej). Tutaj też zaobserwowano znaczącą aktywność sejsmiczną i wulkaniczną. Powierzchnia ziemi poprzecinana jest licznymi szczelinami, wśród których największa tworzy głęboki kanion Almannagjá z niesamowitymi formacjami skalnymi. Miejsce to jest także bardzo ważne dla historii Islandii, ponieważ właśnie w tym miejscu w 930 po raz pierwszy zebrał się islandzki parlament Althing, który obradował tutaj aż do końca XVIII wieku. Jest to jedna z najstarszych instytucji parlamentarnych świata, która funkcjonuje do dnia dzisiejszego! W tym samym miejscu ogłoszono pełną niepodległość Republiki Islandii w dniu 17 czerwca 1944 roku.
8. Błękitna Laguna – coś dla ciała i zmysłów
To niezwykłe geotermalne uzdrowisko, które przyciąga tysiące turystów z całego świata. Charakteryzuje się specyficznym kolorem wody – ni to błękitny, ni to biały. Dzieje się tak, ponieważ woda w lagunie jest bogata w krzemionkę, siarkę, glony i sole mineralne. Krzemionka łączy się z geotermalną wodą morską w wulkanicznych warstwach wodonośnych ukrytych głęboko pod ziemią. Kiedy przegrzana woda dociera na powierzchnię i ochładza się, cząsteczki krzemionki uwalniają się, stając się białym błotem — jednym z charakterystycznych elementów Blue Lagoon. W otoczeniu wulkanicznych skał i krajobrazów, laguna robi oszałamiające wrażenie. Kąpiel w takich okolicznościach przyrody nie należy do najtańszych, ale raz w życiu można sobie pozwolić 🙂 Ja zostawiłam sobie tę przyjemność na kolejną wizytę na Islandii 🙂 Więcej o tym miejscu napiszę niebawem 🙂
9. Lodowiec Skaftafellsjökull – u stóp lodowcowego jęzora
Po tym, co zobaczyłam na Lagunie Jokulsarlon oczekiwałam, że kolejny lodowiec olśni mnie swoją świeżą bielą, ewentualnie błękitnymi przebłyskami. Tym razem nic z tego, bo Skaftafellsjökull przybrał czarną, wulkaniczną barwę z domieszką białego. Jęzor przypomina trochę czarno-białe góry. Niestety lodowiec się topi, a woda z niego spływająca tworzy wokół niego błotniste kałuże. Po lodowcu można spacerować po wyznaczonych trasach, ale tylko posiadając odpowiedni sprzęt i doświadczenie lub w zorganizowanych grupach. Jeśli jednak nie mamy ochoty na trekking, można sobie pospacerować wokół jęzora lodowca, co także dostarczy nam wielu wizualnych wrażeń.
10. Kanion Fjaðrárgljúfur – imponujący wytwór natury
Kanion Fjaðrárgljúfur jest jednym z bardziej malowniczych miejsc na całej wyspie. Jest głęboki na blisko 100 metrów, a jego długość to ponad kilometr. Kanion jest wąski i ma kształt lekkiej serpentyny, ale jego ściany w wielu miejscach są niemal pionowe. Co ciekawe, do 2015 roku niewiele osób wiedziało o tym miejscu do czasu, w którym niejaki Justin Biber nakręcił tutaj jeden ze swoich teledysków. Po tym czasie liczba turystów gwałtownie się podwoiła! Widziałam kilka rożnych kanionów w swoim zyciu, każdym się zachwyciłam, ale Fjaðrárgljúfur całkowicie mnie urzekł. Co za Fjaðrárgljúfur imponujący wytwór natury.
11. Seljavallalaug – basen na końcu świata
To jeden z najstarszych basenów na Islandii znajdujący się… pośrodku niczego 🙂 Powstał w 1923 roku, ma 10 metrów szerokości i 25 metrów długości, a do 1936 roku stanowił największy basen w kraju. Chociaż zbudowany przez człowieka, to aktualnie funkcjonuje w sposób charakterystyczny dla dzikich, naturalnych gorących źródeł na Islandii – dostępny jest za darmo, nie zatrudnia ratowników i nie zapewnia żadnych środków bezpieczeństwa. Wchodzi się do niego na własną odpowiedzialność. Warto do niego podejść, bo otoczenie jest naprawdę malownicze i dostarczy nam naprawdę unikalnych wrażeń. Wygląda jak jakiś post-apokaliptyczny relikt po wymarłej cywilizacji albo minionej epoce.
12. Krýsuvík-Seltún – buchające rozlewiska geotermalne
Szalenie ciekawa przestrzeń geotermalna, pełna parujących kominów wulkanicznych i wrzących gorących źródeł, otoczona szeregiem wielokolorowych wzgórz. Pierwsze co zdołamy zauważyć, to intensywną – bardzo intensywną – woń siarki. Brzegi wokół gorących źródeł mają kolor zielony, żółty i czerwony, dając razem ciekawy efekt wizualny. Ze źródeł wydobywają się różne gazy m.in. dwutlenek siarki, chlorowodór i para wodna. Są one bardzo gorące, bo ich temperatura może sięgać nawet 1000°C. Ciekawy był to spacer, bo można zaobserwować, że po drodze coś tam dymiło, coś bulgotało, coś kotłowało. Szlak, przez który poprowadzono drewniane kładki, schodki i platformy dobrze komponują się z urodą tutejszego miejsca. Przejście drewnianą kładką nie zajmie więcej niż 20 minut.
13. Wodospad Haifoss – piękny wysoki wodospad z mniejszym sąsiadem u boku
To jeden z najwyższych na Islandii wodospadów – jego wysokość wynosi 128 m. Punkt widokowy leży w miejscu, z którego wodospady naprawdę pięknie się prezentują, a urody dodają im także piękne warstwy skalnego klifu, z którego spadają. Drugi wodospad znajdujący się obok, znacznie mniejszy pod względem przepływu wody, nazwany został Granni, czyli „”sąsiad”. Ten drugi nie robi już takiego wrażenia jak jego większy kolega.
14. Miðlína – most na styku kontynentów
To most liczący 15 m zawieszony wśród pól lawowych, który wybudowany został nad pokrytą piaskiem szczeliną ryftową pomiędzy płytami tektonicznymi północnoamerykańską i euroazjatycką. Jednym zdaniem – to tutaj stykają się dwie płyty tektoniczne dwóch kontynentów, po których możemy chodzić! W efekcie dryfu kontynentalnego powstała szczelina liczy kilkanaście metrów szerokości i wciąż się poszerza z prędkością 2,5 cm rocznie. Islandia jest jedynym miejscem, gdzie zjawisko to zachodzi na powierzchni ziemi. Most nazywany również „Mostem między kontynentami” stanowi symbol połączenia dwóch kontynentów: Europy i Ameryki Północnej, nowego i starego świata.
15. Reykjavik – niedoceniana stolica
Wydawać by się mogło, że po tylu nieziemskich widokach, Reykjavik będzie mało atrakcyjny i można tam wpaść dosłownie na chwilę. Nie będę zaprzeczać, że po tym jakie cudne krajobrazy zaoferowała mi islandzka natura, stolica kraju to nic specjalnego. Niesłusznie jednak pomijana jest na mapie odwiedzanych miejsc, albo traktowana po macoszemu – na kilkugodzinną, ekspresową wizytę. Na zwiedzenie miasta miałam cały dzień i muszę przyznać, że Reykjavik ma swój urok, ma w sobie to coś. Przyjemne, zadbane i czyste miasto, w którym turysta czuje się bezpiecznie. Więcej o samym Reykjaviku napiszę niebawem.
Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście są moją własnością, chyba że zaznaczono inaczej. Kopiowanie i używanie bez mojej zgody jest zabronione.