Średnio na Dolnym Śląsku jestem co drugi weekend. Z Warszawy to kawał drogi do przejechania, ale warto, bo jest tam co robić. Powinnam chyba już dostać jakieś lokalne obywatelstwo w związku z moimi częstymi wizytami 🙂 Swego czasu miałam w głowie plan, żeby na rok lub dwa przeprowadzić się do Wrocławia, a weekendami eksplorować tamtejsze rejony. Nie porzucam tej idei, ale muszę ją dokładnie przeanalizować 🙂
Dolny Śląsk nieustannie mnie zachwyca. Za każdym razem, gdy tam jestem zdumiewa mnie piękno i tajemniczość tego regionu. Słynie on głównie z bajkowych zamków (np. Książ, Bolków czy Czocha) i pałaców (np. Ząbkowice Śląskie) oraz podziemnych miast, np. Osówka. Jednak Dolny Śląsk to także przepiękne góry (np. Stołowe, Sowie i Karkonosze), Dolina Baryczy, Kraina Wygasłych Wulkanów, kopalnie (Złoty Stok), twierdze (Kłodzko) czy wspaniałe miasta i miasteczka z moim ukochanym Wrocławiem na czele. Urozmaicone atrakcje sprawiają, że z całą pewnością nie będziemy się nudzić. Ja się boję, że czasu mi zabraknie, żeby zobaczyć wszystkie obiekty w tamtym regionie Polski 🙂
Jeśli chcecie zaplanować wypad na Dolny Śląsk, sięgnijcie po „Dolny Śląsk. Atlas turystyczny” Wydawnictwa SBM. Nie jest to przewodnik, a jak sama nazwa wskazuje – atlas turystyczny, ale w środku znajdziemy mnóstwo inspiracji. Opisy wszystkich atrakcji uporządkowane są alfabetycznie, dzięki czemu łatwiej nam znaleźć interesujące nas miejsce. Poza tym, na początku znajdują się przykładowe trasy, jeśli nie chce nam się samemu myśleć. Przy każdej atrakcji znajduje się krótki opis oraz co najważniejsze – przepiękne i kolorowe zdjęcia, które powodują szybsze bicie serca. To właśnie te fotografie inspirują do podróży na Dolny Śląsk.
Za książkę dziękuję: