Macie ochotę na zaskakujące efekty specjalne, nutkę grozy i inteligentny komizm? Jeśli tak, to koniecznie wybierzcie się do Teatru Kwadrat na spektakl „Wrócę przed północą”. To klasyczny kryminał, horror i komedia w jednym – czarny humor, błyskotliwe dialogi i niezwykła historia, która mrozi krew w żyłach.
Marcin Sławiński wyreżyserował komediowy horror „Wrócę przed północą” kanadyjskiego dramaturga Petera Colley. Sztuka od kilku lat robi furorę na scenach świata i grana była na deskach teatrów m.in. w Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Holandii i Kenii. Spektakl na całym świecie zbiera świetne recenzje i tłumy widzów, ponieważ publiczność jednocześnie uwielbia się śmiać i bać. Nie ma co się dziwić, bo historia, scenografia a przede wszystkim – świetna gra aktorska ochoczo przyciągają tłumy spragnionych wrażeń widzów.
Amy przeszła załamanie nerwowe i dopiero co opuściła mury szpitala psychiatrycznego. Jej mąż Greg wynajmuje dom na wsi, aby kobieta mogła w spokoju dojść do zdrowia. On w tym czasie kończy pisać swój doktorat oraz prowadzi badania archeologiczne na swoich kamieniach. Amy nie czuje się swobodnie w ogromnym i ponurym domu, znajdującym się gdzieś na odludziu. Oliwy do ognia dolewa George – farmer i właściciel domu, który wpada bez zapowiedzi kiedy chce i opowiada straszne historie, między innymi o morderstwie, które wiele lat temu zostało tu popełnione oraz duchach nawiedzających ten dom. Wyobraźnia Amy zaczyna pracować na wysokich obrotach. Sytuacja jeszcze bardziej się pogarsza, gdy na wieś przyjeżdża piękna Laura – siostra Grega, za którą ładnie mówiąc, Amy nie przepada. Wkrótce w tajemniczym domu na pustkowiu zaczną dziać się dziwne rzeczy. Co łączy Grega i jego siostrę? Jaką tajemnicę ukrywa stary farmer? Czy w domu naprawdę straszy? Na te i inne pytania, widzowie znajdą odpowiedź po obejrzeniu spektaklu „Wrócę przed północą”.



Przez dwie godziny na scenie Teatru Kwadrat możemy oglądać mrożącą krew w żyłach historię, z nagłymi zwrotami akcji, duchami, skrzypiącymi drzwiami, krwią, trupami czyli wszystkim tym co powoduję, że w trakcie oglądania tego spektaklu pojawi się gęsia skórka. Osobą odpowiedzialna za taki stan rzeczy jest Marcin Sławiński, który wyreżyserował sztukę. W rolach głównych wystąpili: Anna Karczmarczyk (Amy), Grzegorz Daukszewicz (Greg), Aleksandra Radwan (Laura) oraz Grzegorz Wons (George). Reżyserowi razem z aktorami udało się stworzyć atmosferę grozy, którą doskonale podkreślają liczne efekty specjalne, animacje oraz budząca niepokój i potęgująca napięcie muzyka Filipa Kuncewicza. Natomiast piękna scenografia Wojciecha Stefaniaka, któremu na scenie Kwadratu udało się stworzyć wspaniałe wnętrze staroświeckiego domu, zachwyca swym mrocznym klimatem.
Muszę przyznać, że dawno się tak dobrze nie bawiłam i bałam jednocześnie. Dawno również nie byłam na spektaklu teatralnym, który oferował mnóstwo efektów specjalnych – nie mogę zdradzić na czym one polegają, ale zdecydowanie robią wrażenie. Czarny humor, z nutką głupkowatych dialogów sprawiają (głównie farmera George’a), sprawiają że publiczność wybucha niekontrolowanym śmiechem. Z drugiej jednak strony, mroczne efekty specjalne mrożą krew w żyłach i przyznam – momentami pojawiły się ciarki na moich plecach. Spektakl „Wrócę przed północą” to idealna propozycja dla wszystkich tych, którzy lubią się bać, ale z drugiej strony chcą się również pośmiać.