Jesień w pełni, pogoda za oknem nie rozpieszcza. Netflix oferuje coraz to więcej filmów i seriali, starszych i nowszych. W czeluściach tej nieskończoności wygrzebałam produkcję, która pochłonęła mnie od razu – serial „Marco Polo” z 2014 roku. Jaka szkoda, że nie ma więcej takich perełek, a może są tylko jeszcze ich nie odkryłam?
Młody Marco Polo wraz ze swym ojcem i stryjem przemierzają Jedwabny Szlak. Docierają do imperium wielkiego władcy mongolskiego – Kubilaj Chana, wnuka potężnego Chingis Chana. Młody, niedoświadczony i strachliwy Marco zostaje sprzedany przez własnego ojca i zdany na łaskę groźnego władcy Imperium. Aby przeżyć na dworze okrutnego azjatyckiego cesarza, musi wykorzystać swoje umiejętności w walce i politycznej grze. Nazywany pogardliwie przez mieszkańców stolicy Łaciennikiem lub Krągłookim, stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości i uczy brutalnych reguł panujących na dworze. A wszystko to okraszone dużą dawką intryg, skandali, sztuk walki i imponujących bitew, przeplatane z pięknymi krajobrazami i fantastycznymi kostiumami.
Netflixowa produkcja nie skupia się na samej postaci wybitnego podróżnika, a przedstawia jedynie pewien epizod z jego życia. A szkoda, bo przecież był on pierwszym odkrywcą i kupcem z Zachodu, który zawitał do Państwa Środka. Serialowa postać Marco Polo (Lorenzo Richelmy) jest bez charakteru i polotu, a momentami wręcz irytująca. Na tle innych występujących tam postaci jest po prostu nijaka, chociaż to tytułowy bohater. W porównaniu z charyzmatycznym i bezwzględnym Kubilaj Chanem (Benedict Wong) oraz jego mądrą i piękną żoną Cesarzową Chabi (Joan Chen), Łąciennik jest ledwo dostrzegalny. Równie dobrze fabuła poradziłaby sobie świetnie bez wątku weneckiego kupca. Jednak bez wątpienia najlepszą postacią jest Stu Oki/Setka Oczu (Tom Wu), który jest po prostu genialnym mędrcem i niepokonanym mistrzem sztuk walki. Natomiast waleczni synowie wielkiego Chana, zarówno ci prawdziwi, jak i przyszywani, sprawiają, że jest na kogo popatrzeć 🙂
Ja jestem zachwycona serialem „Marco Polo”. Chociaż nie skupia się na samej postaci podróżnika, to podglądanie tego, co najprawdopodobniej działo się w trzynastowiecznym Imperium Mongolskim kupiło mnie całkowicie. Nie mówiąc już o przecudownej scenerii i plenerach kazachskiego stepu, Kanionu Szaryńskiego i chińskich miast. A przecież ja tam byłam. Na samo wspomnienie serce mi mocniej bije. Dzięki „Marco Polo” mamy okazję przyjrzeć się kulisom polityki i wojny między wielkimi imperiami, która działa się w tamtych czasach. Uwielbiam tego typu produkcje. Niestety serial „Marco Polo” zakończył swój żywot po dwóch sezonach, kończąc się zupełnie bez sensu – widz ma nadzieje, że pojawi się kolejny, a historia będzie kontynuowana. No niestety, pozostaje cieszyć się i rozkoszować tym co jest, czyli dwoma dziesięcioodcinkowymi sezonami.
no właśnie tak się cały czas zastanawiam nad tym serialem, bo bardzo często mi się wyświetla 🙂
Nie oglądałam, mało mam czasu na seriale, ale teraz już będę widziała, że to może być coś dla mnie. 🙂