Na samo wspomnienie o Uzbekistanie robi mi się ciepło na sercu a na twarzy pojawia szczery uśmiech radości. Tęsknię za tym ciepłym, wiosennym słoneczkiem (na początku maja temperatury wynosiły tam ok. 30 stopni – nawet nie chcę wiedzieć, jak gorąco jest tam w środku lata!), za wspaniałymi, pomocnymi i gościnnymi mieszkańcami oraz kolorowymi mozaikami, od których można było oczopląsu dostać. Kiedy pomyślę, że jakiś rok temu przygotowywałam się do swojej „wyprawy życia”, a teraz siedzę zamknięta w czterech ścianach domu, płakać mi się chce. No trudno, jest jak jest, trzeba zacisnąć zęby i przeczekać to szaleństwo. Im szybciej się to skończy, tym szybciej wrócimy do normalności i zaczniemy podróżować, nie tylko palcem po mapie.
Samarkanda była moim przedostatnim przystankiem na trasie, najbardziej wyczekiwanym miejscem. Wszystko za sprawą „Aladyna”, „Baśni z 1001 nocy” i marzeń z dzieciństwa, a zdjęcia Registanu w przewodnikach podkręcały tylko temperaturę. Nie ma co się dziwić, bo na żywo robi piorunujące wrażenie, chociaż moim namber łan jest nekropolia Szah-i-Zinda. Bez dwóch zdań Samarkanda jest fascynującym miejscem, ale…
Kiedy przybyłam do miasta, byłam nieco rozczarowana. Moje pierwsze wrażenie było negatywne, a przecież najbardziej czekałam właśnie na Samarkandę. Nie tego się spodziewałam. Dwa poprzednie miasta miały swój niepowtarzalny urok i klimat, natomiast Samarkandzie czegoś zabrakło. Miała być egzotyka pełną gębą (chociaż sama nie wiem, co to miało wtedy oznaczać), tancerki brzucha kręcące biodrami na każdym rogu (zabawne, co nie? 😀 ), a Aladyn miał czekać na mnie ze swoim latającym dywanem (ach te dziewczęce marzenia). W zamian dostałam hałaśliwe, zakorkowane, śmierdzące i brudne miasto, z ogromnymi odległościami do przejścia. Miejsca, które warto odwiedzić są rozproszone na dużym obszarze, a do wielu z nich jesteśmy zmuszeni iść pieszo. W rezultacie nie zobaczyłam wszystkiego, co chciałam, bo po całodziennym „spacerze” w upale byłam zwyczajnie padnięta. A komunikacja miejska? No cóż, raz autobus jechał, a raz nie, albo spontanicznie zmieniał swoją trasę. Nie ma tego złego, ponieważ na 1000% tam jeszcze pojadę, a wtedy nadrobię wszystkie zaległości.
Głównym ośrodkiem południowo-wschodniego Uzbekistanu jest magiczna Samarkanda, która swoim dziedzictwem sięga czasów antycznych. Aktualnie obok Buchary i Chiwy jest to najbardziej turystyczne miejsce w Uzbekistanie, a śmiem powiedzieć, że to najważniejszy punkt na mapie tego kraju. Bardzo często porównuje się te trzy miasta, jednak prawda jest taka, że każde z nich ma zupełnie inny charakter i klimat. Samarkanda to miasto, gdzie na każdym kroku kryje się historia. To właśnie tutaj znajdziemy wszystko to, z czego słynie i kojarzy się Uzbekistan: pokryte niebieskimi kafelkami kopuły meczetów i medres za czasów Timurydów, uzbecką kuchnię czy nadal tętniące życiem bazary. Samarkanda to wizytówka Uzbekistanu, której nie wolno pominąć.
Krótka historia Samarkandy
Samarkanda to jedno z najstarszych osad w Azji Środkowej. Jej nazwa prawdopodobnie odnosi się do słów asmara (oznaczającego kamień lub skałę) oraz kand – tłumaczonego jako miasto, gród lub fort. Starożytne miasto pod nazwą Marakanda najprawdopodobniej powstało w VI wieku p.n.e. Przez teren miasta biegł starożytny Jedwabny Szlak, łączący Chiny z Europą. Dzięki niemu Samarkanda rozwinęła się gospodarczo i stanowiła ważny punkt komunikacyjny w ówczesnym świecie, a przez pewien czas była największym miastem w całej Azji Środkowej. Na początku VIII wieku Samarkanda została podbita przez Arabów, którzy wprowadzili na jej terenie religię muzułmańską. Co więcej, od chińskich niewolników wydarli oni tajemną recepturę produkcji papieru i otworzyli tu pierwszą wytwórnię papieru w całym arabskim świecie.
W XIII wieku większa część Samarkandy uległa zniszczeniu w wyniku najazdu wojsk Czyngis-Chana. Potem odbudowano je w ciągu 36 lat, by w XIV wieku pełniło już funkcję stolicy państwa za sprawą Timura Chromy. Władca odznaczał się wyjątkowym okrucieństwem.Historycy szacują, że zabił około 5 procent ówczesnej populacji świata. Za jego rozkazem sprowadzono do miasta architektów, artystów i rzemieślników, którzy zrobili wszystko, by miasto odzyskało dawną świetność i sławę. W rezultacie Samarkanda zaczęła przeżywać kolejny okres rozkwitu gospodarczego i politycznego, który trwał przez cały XV wiek. W następnym stuleciu została włączona w granice Chanatu Bucharskiego i utraciła funkcję stolicy. Kolejne wieki to okres powolnego upadku miasta, gdy przechodziło ono z rąk Iranu we władzę Rosji. W XIX i XX wieku status administracyjny miasta ustabilizował się i na długo zostało stolicą radzieckiego Uzbekistanu. W 2001 roku zabytkowe centrum miasta zostało wpisane na listę UNESCO.
Co ciekawe, w historię Samarkandy wpisany jest również polski akcent. Miasto było jednym z miejsc, do których zsyłano uczestników walk powstania listopadowego i styczniowego. To właśnie o tym mieście Ksawery Pruszyński napisał opowiadanie „Trębacz z Samarkandy”.
Jakie są obowiązkowe miejsca do odwiedzenia w Samarkandzie?
Plac Registan
Z tym kompleksem kojarzy się właśnie Samarkanda, to swoista wizytówka tego miasta, ikoniczne miejsce całego Uzbekistanu. Ba! Śmiem stwierdzić, że to najwspanialszy zespół architektoniczny w całej Azji Środkowej. Trzy strzeliste madrasy robią piorunujące wrażenie. Wyłożone od fundamentów po same szczyty połyskującymi płytkami ceramicznymi w odcieniach błękitu, wznoszą się wokół otwartej przestrzeni tworząc zespół o niesamowitej symetrii. Registan (dosłownie oznacza”piaszczyste miejsce”) pierwotnie był targowiskiem, na którym zbiegało się sześć głównych ulic Samarkandy. Później odbywały się tu parady wojskowe i publiczne egzekucje (z tego względu zasypywany był piaskiem), a bolszewicy urządzali polityczne wiece i procesy. Słowem registan określa także najważniejsze miejsca innych miast, coś takiego jak nasze dzisiejsze rynki. Aktualnie jest on odrestaurowany, a wieczorami odbywają się tu spektakle światła i dźwięku.
Przestrzeń Registanu wyznaczają fasady trzech monumentalnych medres. Pierwsza z nich, która stoi po zachodniej stronie w latach1417-1420 wybudował Uług Beg. Budynek wieńczą 33-metrowe minarety i bogato zdobią go motywy gwiazd, geometryczne ornamenty, mozaiki oraz ceramiczne płytki. W zamyśle fundatora medresy, miało to być miejsce nauczania nauk przyrodniczych, astronomii, matematyki i astronomii.
Dopiero po dwóch stuleciach zbudowano po wschodniej stronie, jako lustrzane odbicie tej pierwszej, madresę Szir Dar (1619-1636). Jej nazwa pochodzi od mozaikowych lwów w promieniach słońca (shir), które zdobią naroża wejścia i stanowią tradycyjny symbol Samarkandy. W tym przypadku architekci pogwałcili islamską zasadę nieprzedstawiania żywych istot (ludzi, zwierząt i roślin) w sztuce.
Ukoronowaniem zespołu jest trzecia madrasa Tillja Kari (1646-1660), szersza od poprzednich, z potężną turkusową kopułą i bogato złoconym wnętrzem.
Meczet Bibi Chanum
Jest to największy i jeden z najbardziej charakterystycznych meczetów w całej Samarkandzie. Powstał na cześć ukochanej żony Timura Bibi Chanum. W zamyśle miał być największym w całym muzułmańskim świecie. Do jego budowy zatrudniono architektów i budowniczych z całego imperium. Budowa została sfinansowana z łupów ostatniej kampanii w Delhi (1398 rok), a przy pracach wykorzystywano 95 sprowadzonych z Indii słoni. Potężny, 35-metrowy łuk wejściowy, flankowany 50-metrowymi minaretami, prowadzi na wyłożony marmurowymi płytami dziedziniec, przy którym znajdują się meczety. Kompleks wybudowano w pośpiechu (Timur osobiście rzucał robotnikom złote monety i kawałki pieczonego mięsa, aby przynaglić ich do pracy) i chwiejne ściany zaczęły się walić niemal natychmiast po ukończeniu. Aktualnie meczet czynny jest dla odwiedzających, a jego kopuła widoczna jest z wielu miejsc Samarkandy.
Gur-i Mir
Nazwa tego mauzoleum dosłownie oznacza „grób króla”, a w tym miejscu pochowano Timura Chromego – jedną z najważniejszych postaci historycznych Uzbekistanu. Początkowo mauzoleum było przeznaczone dla ulubionego wnuka Timura, Muhammada Sułtana (sam Timur zawsze chciał być pochowany w Shahrisabzie), ale to właśnie Samarkanda została uznana za bardziej odpowiednie miejsce ostatniego spoczynku wielkiego wodza. Obok Timura pochowano tu z czasem jego synów: Szach Ruch i Miranszch, a także wnuków: Muhammad Sułtan i Uług Beg. Głównym elementem zewnętrznej konstrukcji jest portal i charakterystyczna, turkusowa kopuła nad centralną, ośmioboczną salą.
Chciaż Gur-i Mur jest architektonicznym dziełem, w tamtych czasach tak naprawdę stanowił swego rodzaju prototyp innych powstających budowli, między innymi Tadż Mahal w Agrze. Z pochówkiem Timura związana jest pewna legenda, która do tej pory krąży pośród mieszkańców Samarkandy. Nawiązuje do inskrypcji znajdującej się na sarkofagu: „Ktokolwiek naruszy mój grobowiec, wyzwoli pogromcę straszniejszego niż ja”. Pod koniec lat 30-tych XX wieku radzieccy archeolodzy chcieli odrestaurować mauzoleum i otworzyć sarkofag wodza, ale mieszkańcy stanowczo się temu sprzeciwili. W czerwcu 1941 roku Józef Stalin wysłał do Uzbekistanu ekipę badaczy, która odważyła się otworzyć grób. Kilka dni później nastąpiła inwazja III Rzeszy na ZSRR.
Nekropolia Szah-i-Zinda
To chyba moje ulubione miejsce na mapie Samarkandy. Poszłam tam dwukrotnie w ciągu jednego dnia (chociaż znajdowało się na saaaaamym krańcu miasta): pierwszy raz pojawiłam się tam z rana, a potem wróciłam po południu, kiedy złote promienie zachodzącego słońca pięknie oświetlały cały kompleks. To swoiste dzieło sztuki, gdzie spoczywa timurydzka arystokracja (urzędnicy imperium i ważne osobistości sułtańskiego dworu). Groby i inne budowle funeralne pokrywają reliefy i płytki ceramiczne w różnych odcieniach błękitu, a całość zdobią motywy roślinne i kaligraficzne.
Cały zespół architektoniczny obejmuje 20 budowli, niemal tonących w błękicie i turkusie misternych mozaik. Wszystkie z nich są bogato zdobione oraz zwieńczone kopułą, z wielkimi portalami wejściowymi. Szah-i-Zinda z całą pewnością jest miejscem imponującym i gdybym mogła, zostałabym tam przez cały dzień. Nekropolia robi piorunujące wrażenie, ma coś hipnotyzującego w sobie. W 2001 roku kompleks Shah-i-Zinda wraz z innymi zabytkami Samarkandy, w pełni zasłużenie został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście są moją własnością, chyba że zaznaczono inaczej. Kopiowanie i używanie bez mojej zgody jest zabronione.
Wow, cudowne miejsca zazdroszcze
Oj tak, przecudnie tam było ❤
Bardzo ładne zdjęcia, miłego wieczoru.
Dziękuję 🙂
Piękne miejsce. Tak egzotycznie i inaczej. Bardzo lubię zwiedzać tego typu miejsca.
Ja też 😉
Ależ tam jest pięknie. Zazdroszczę wyprawy!
Oj tak, widoki oszałamiające ❤
wspaniale się prezentujesz na tle tych budowli 😉 z chęcią odwiedziłabym samarkande.
Dziękuję 🙂 Powiem Ci, że ja jeszcze raz bym się tam wybrała 🙂
Tam naprawdę jest jak w bajce 🙂
Dokładnie! 🙂
Uwielbiam takie klimaty, bardzo dziękuję za cudowny spacer i dawkę historii 🙂
Proszę bardzo, polecam się 😉
Ile cierpliwości i czasu wymagało tworzenie takich kolorowych mozaik, ale efekt bajkowej scenerii osiągnięty. 🙂
Dokładnie 🙂 Cierpliwość cierpliwością, ale chyba właśnie chodziło o ten efekt 🙂
Dokładnie 🙂 Cierpliwość cierpliwością, ale chyba własnie chodziło o ten efekt 🙂
Miło popatrzeć na zdjęcia z tak wyjątkowych miejsc. Zwłaszcza teraz, kiedy wszyscy siedzimy w domach.
No właśnie… Jak pomyślę, że rok temu szykowałam się do tej wyprawy, a teraz siedzę zamknięta w domu to płakać mi się chce… 😦
Widoki na zdjęciach naprawdę robią wrażenie.
Oj i to jakie 🙂
Teraz trzeba będzie trochę poczekać, aby na własne oczy zobaczyć te cuda, ale plany już można snuć. 🙂
Jak najbardziej. Ja mam mnóstwo planów, mam nadzieję, że chociaz połowę z nich uda się w tym roku zrealizować.
Piekne zdjęcia. Piękne miasto. Piękna Ty 🙂 Bardzo zazdroszcze podróży 🙂
Dziękuję 🙂 Jest czego zazdrościc, bo tam było po prostu cudownie 🙂
Uzbekistan nest na mojej liście krajów do odwiedzenia 🙂 jeśli koronawirus ustąpi do lata w planach mamy sąsiednie kraje – Kazachstan i Kirgistan. Czas pokaże, czy się uda. Bilety lotnicze są
Trzymajmy kciuki, żeby się udało. Ja Kazachstan mam już za sobą, w tym roku miał być Kirgistan – no zobaczymy czy się uda…
Jejku, te kolory, barwy, ten klimat. Cudownie musiało tam być. Przepiękne zdjęcia. Z chęcią sama odwiedziłabym te okolice świata
Dzięki 🙂 Tam było po prostu cudownie. A te okolice świata polecam Ci z czystym sumieniem 🙂
Nie wiem skąd oni mają tyle wytrwałości, aby tak ozdobić budynki.
Nie wiem, skąd oni mają tyle cierpliwości i precyzji, aby tak pięknie zdobić budynki.