Piękno to pojęcie względne. Na przestrzeni wieków klarowały się różne kanony piękna. To, co dla jednych może wydawać się piękne, dla drugich jest okropne. I na odwrót.
By dzisiaj zostać uznaną za piękność, trzeba mieć wymiary supermodelki przechadzającej się po wybiegu. W latach 60-tych ubiegłego wieku krągła Marilyn Monroe wyznaczała standardy piękna. W czasach Rubensa z kilkunastoma nadmiarowymi kilogramami i widocznym cellulitem. Bohaterka filmu „Jestem taka piękna!” łamie wszelkie stereotypy i udowadnia, że piękno pochodzi od wewnątrz.
Reene (Amy Schumer) to przeciętna znudzona życiem kobieta, wykonująca mało satysfakcjonującą i kreatywną pracę. Z jej kilkunastoma nadmiarowymi kilogramami czuje się niepewnie. Wszystko zmienia się, gdy na zajęciach fitness spada z rowerka treningowego, uderza się w głowę i traci przytomność. Kiedy odzyskuje świadomość i spogląda w lustro, wprost nie może uwierzyć. Jej nogi są szczupłe i opalone, włosy jedwabiste, a podbródek idealnie ukształtowany. Jednym słowem – jest zjawiskowo piękna! Problem w tym, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Dla całego świata Renee nadal wygląda tak samo. Jednak bohaterka, przekonana o rzekomym cudzie, przechodzi totalną metamorfozę. Z szarej myszki staje się wyzwoloną i pewną siebie kobietą, której śmiałość i energia robią piorunujące wrażenie na wszystkich, nawet na atrakcyjnej szefowej – Avery Leclair (Michelle Williams). Z czasem Renee, która dzięki awansom pnie się w górę w firmie kosmetycznej, zaczyna spoglądać z wyższością na świat i innych ludzi.
Może nie jest to komedia najwyższych lotów, ale daje do myślenia. Czy faktycznie musimy uderzyć się w głowę, żeby przestawiła się nam klepka? Czy tylko dopiero wtedy możemy uważać się za piękne, pewne siebie i świadome kobiety? Przecież każda z nas na swój własny sposób jest piękna, niezależnie, czy ważymy 45 kg, mierzymy 140 cm wzrostu czy mamy 70 lat. Wydaje się to szalenie trudne, by na każdym kroku nie porównywać się z innymi i w pełni się zaakceptować. Czasami trzeba nad tym ciężko pracować, ale efektem końcowym powinna być pełna samoakceptacja i pewność siebie . Prawda jest taka, że nie ma żadnej definicji piękna, to wszystko znajduje się w naszej głowie.