Mówi się, że miłość i nienawiść to najmocniejsze ze wszystkich uczuć. Granica między nimi jest tak cienka, że nie wiadomo kiedy miłość zmienia się w nienawiść, a nienawiść w miłość.
Z czym kojarzy się Krym? Czy są to piękne krajobrazy i długa historia? A może z Adamem Mickiewiczem i jego „Sonetami krymskimi”? Niekoniecznie. Aktualnie temat dotyczący Półwyspu Krymskiego wzbudza wiele negatywnych emocji. Wszystko za sprawą konfliktu rozgrywającego się pomiędzy Ukrainą a Rosją.
Jeszcze nie tak dawno temu, mieszkańcy Ukrainy mogli cieszyć się spokojem i niezależnością. Jednak konflikt we wschodniej części tego kraju oraz aneksja Krymu spędza sen z powiek nie tylko samym Ukraińcom, ale również reszcie Europy. Nieustające od ponad dwóch lat walki ostatnio trochę przycichły, jednak oficjalnie nadal trwają. Maciej Jastrzębski, dziennikarz Polskiego Radia postanowił pojechać w samo centrum konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. Efektem jego pracy jest książka „Krym: miłość i nienawiść”.
Reporter zdecydował, że napisze całą prawdę, którą tam pozna. I tak właśnie było. Znalazł się w samym sercu walk. Starał się wysłuchać i zrozumieć obie strony, poznać punkt widzenia i Ukraińców, i Rosjan. Przez cały czas starał się nikogo oceniać. W pewnym momencie poddał się, gdyż nie miało to żadnego sensu. Dla Rosjan to była tylko czysta formalność, gdyż Krym zawsze był rosyjski i powinien przynależeć do tego „cudownego” kraju. I za żadne skarby nie zmienią swojego zdania i nie chcą spojrzeć z punktu widzenia Ukraińców. Według nich, to Ukraińcy bezczelnie odebrali im ten piękny skraj ziemi i siłą przyłączyli do swojego państwa. Dzięki odwadze i konsekwencji ukochanego przywódcy, teraz Krym powrócił na łono rosyjskiej łaski. Natomiast (według Rosjan) Zachód tylko oczernia ich Matkę Rosję i stara się poróżnić w każdej kwestii. Niepokojące jest to, jak Rosjanie zapatrzeni są we Władimira Putina, jak ślepo mu wierzą i popierają każda jego decyzję. I nikt im nie powie, że jest inaczej, a co gorsza – niech spróbują obrazić ich ukochanego przywódcę i wspaniały kraj – ten gorzko tego pożałuje. Z kolei dla Ukraińców i reszty świata Rosja jest agresorem, który szuka byle pretekstu, by wywołać konflikt.
W reportażu pojawia się wiele wątków-opowieści na temat różnych osób. Mnie najbardziej urzekła historia pewnej pary: Marianny (Ukrainki) oraz Fiodora (Rosjanina). Połączyła ich miłość, ale konflikt pomiędzy ich krajami był dla nich wielkim problemem i przeszkodą w związku. Według dziewczyny sytuacja na Krymie to akt barbarzyństwa ze strony Rosji. Niejednokrotnie mówi narzeczonemu o swoim cierpieniu i ogromnym żalu do jego rodaków, którzy według niej siłą zabrali kawałek jej ojczystej ziemi. Ten z kolei przekonany jest o słuszności decyzji władz jego ojczyzny i całkowicie popiera przyłączenie Krymu do jego państwa. Niezrozumienie w tej ważnej kwestii staje się często źródłem licznych sporów i kłótni. Mimo wszystko, ich uczucie okazuje się jednak silniejsze niż zaistniała sytuacja polityczna.
To straszne, że takie rzeczy dzieją się tak blisko nas, a my tak naprawdę niewiele możemy zrobić w tej sprawie. Rosja czuje się supermocarstwem, któremu nikt nie może zaszkodzić i przeszkodzić w dążeniu do swoich chorych celów. Kraje Unii oraz USA tylko się odgrażają, a Putin śmieje się prosto w twarz wszystkich tych premierów i prezydentów. Wydaje się, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych i może robić wszystko, na co ma ochotę. Straszne, w jakich czasach przyszło nam żyć. Ciągle musimy obawiać się o własne bezpieczeństwo, wolność, życie.
Z niepokojem obserwujemy sytuację u naszych wschodnich sąsiadów, jesteśmy świadkami tamtejszych wydarzeń i na naszych oczach pisze się historia. Jednak czy tak naprawdę wiemy, co się tam dzieje? Wiedzę na ten temat czerpiemy przede wszystkim z mediów, które pokazują nam to co chcą pokazać, a nie całą prawdę. Wiele jest niedomówień, przemilczenia i przeinaczenia faktów. Dlatego cieszę się, że książka Macieja Jastrzębskiego trafiła w moje ręce. „Krym: miłość i nienawiść” przeczytałam na wdechu, a na twarzy malowały mi się różne emocje: niedowierzanie, niepokój, wściekłość, współczucie i niemoc. Co więcej, czytałam nie mogąc się od niej oderwać, dopiero opadające powieki zmusiły mnie do tego. Książka „Krym: miłość i nienawiść” jeszcze bardziej otworzyła mi oczy na pewne sprawy, a autor powiedział prawdę, o której nie do końca wiedziałam. Gorąco polecam reportaż Macieja Jastrzębskiego – kawał świetnej, dziennikarskiej roboty.
http://dlalejdis.pl/artykuly/krym_milosc_i_nienawisc_recenzja