Amazonka to jedna z największych i najbardziej tajemniczych rzek świata, która płynie przez równie zagadkową dżunglę. Jednak dla Beaty Pawlikowskiej nic nie jest straszne nie ma rzeczy niemożliwych.
W książce „Blondynka na Amazonce” autorka opisuje ostatni etap swojej kilkumiesięcznej podróży po rzekach Ameryki Południowej. Jej plan wydawał się być niewykonalny: pisarka chciała z Wenezueli przybyć do Brazylii, ale tylko i wyłącznie drogą wodną. Zaczęła od Orinoko, by dostać się do Rio Negro, aż w końcu dotrzeć do Amazonki. Wielu sądziło, że to niewykonalne zadanie, jednak podróżniczce udało się dokonać niemożliwego.
Amazonka uważana jest za dziką i niebezpieczną rzekę, która skrywa w sobie wiele tajemnic. Opowiadając o tym etapie swojej podróży, autorka wspomina między innymi o mieście Manaus, które bogacze chcieli przemienić w „Paryż dżungli”, więc zbudowali tam słynną operę, fontanny i eleganckie parki; zdradza, jak przeżyła skrajne upały i lodowate burze, wspomina poznanych przypadkowo ludzi oraz tamtejsze zapachy i smaki, m.in. prażonego manioku i fasoli. Po prostu całym swoim ciałem cieszy się swoją wędrówką, chłonie jak gąbka wszystko co ją otacza wokół. Poznaje interesujących ludzi, z którymi nawiązuje przyjaźnie. Jednak poznawanie świata ma nie tylko same pozytywy. Pisarka przybliża tamtejsze kontrasty – nadmiar towarów tworzy iluzję dostatku, jednak to wszystko jest dostępne tylko dla bogatych. Biednym pozostaje niewolnicza praca, walka o przetrwanie i brak poczucia bezpieczeństwa.
Po raz kolejny Beata Pawlikowska zachwyca się małymi rzeczami, jak ciepłe jedzenie czy możliwość spania w łóżku. Będąc na drugim krańcu świata tego typu proste i (jakby się wydawało) oczywiste rzeczy nie zawsze są dostępne. Oczywiście jeśli chcemy pojechać do popularnych miejsc dostępnych dla turystów, mamy możliwość spędzania czasu w ekskluzywnych kurortach. Jednak Beata Pawlikowska nie jest typem turystki, wręcz przeciwnie: nienawidzi takiego sposobu podróżowania. Co więcej, bardzo lubi wędrować solo, bo jak sama pisze dzięki temu ma możliwość odkrywania czegoś nieznanego, niedostępnego oraz ma czas na własne przemyślenia egzystencjalne.
Osobiście uwielbiam książki Beaty Pawlikowskiej, w których opisuje swoje pasjonujące podróże. Zawsze znajdzie się w nich garść ciekawostek odnośnie konkretnego miejsca, interesujące fakty historyczne oraz własne przemyślenia dotyczące życia. No właśnie, czasami te ostatnie bywają denerwujące. Pisarka bardzo często krytykuje naszą europejska kulturę, że narzuca innym społeczeństwom pewne normy i zachowania, że jest przyczyną znikania rdzennych plemion, że prowadzi do zepsucia, itp. Odnoszę wrażenie, że ma pretensje, iż świat się zmienia na gorsze (w jej przekonaniu): ludzie jedzą śmieciowe jedzenie, technologia zaczyna zastępować ludzi, co więcej – robi papkę z mózgu i otumania. Autorka ma sporo racji, ale wszystko ma dwie strony medalu, niektórych rzeczy po prostu nie da się zatrzymać czy zmienić. Żyjemy w takim kręgu kulturowym i niestety musimy się przystosować. Jeśli podróżniczce nie odpowiada taki stan rzeczy, na stałe powinna przeprowadzić się do dżungli.
Mimo wszystko gorąco polecam książkę „Blondynka na Amazonce”, która jest kontynuacją serii: „Blondynka na Orinoko” i „Blondynka na Rio Negro”. Dzięki książkom (nie tylko tym tutaj wymienionym) Beaty Pawlikowskiej możemy poznać inne kultury, obyczaje, krajobrazy; możemy przenieść się w inne, egzotyczne miejsce nie wyłaniając się z zacisza własnego pokoju. A wszystko to w towarzystwie pięknych, kolorowych i inspirujących fotografii autorstwa podróżniczki.
Za książkę dziękuję: