Do tego filmu podchodziłam dwukrotnie. Za pierwszym razem obejrzałam kilkanaście minut i przyznam, że średnio mnie zainteresował. Dopiero po powrocie z Barcelony (w tym mieście rozgrywa się akcja „3MSC”) postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz. Od tamtej chwili film „Trzy metry nad niebem” stał się jednym z moich ulubionych.
Historia wydaje się być banalna: ona – Babi (Maria Valverde) jest wzorową uczennicą, pochodzi z dobrej i zamożnej rodziny, natomiast on – Hache (Mario Casas) jest impulsywnym rozrabiaką i lekkoduchem, zaś jego ulubionym zajęciem jest ściganie się na motorze. Oboje pochodzą z zupełnie dwóch różnych światów. On jest typem faceta, którego pragnie mieć każda kobieta. Ona spokojna i ułożona nastolatka z wielkimi planami na przyszłość. Ku zaskoczeniu wszystkich – ich drogi łączą się ze sobą. Począwszy od wzajemnej niechęci, poprzez nienawiść i złość, między tą dwójką urodzi się wyjątkowa miłość. Babi i Hache przeżyją wiele niezapomnianych chwil, ale również nie obejdzie się bez wielkich dramatów. Czy ich miłość jest tak silna, że pokona wszystkie przeszkody, które stawia im los?
Mimo (pozornie) banalnej historyjki, fabuła pochłonęła mnie kompletnie. Poza początkową niechęcią między głównymi bohaterami, przez pączkująca miłość, a skończywszy na licznych dramatach i tragedii, film ma w sobie to coś, co sprawia, że wciąż się chce go oglądać. Może chodzi o ideę prawdziwej, namiętnej, intensywnej i jedynej miłości, którą każdy z nas pragnie znaleźć? Hache i Babi stworzyli tak intymną atmosferę, że iskrzy między nimi przez cały film. Widać wielką chemię między aktorami. Swoją drogą – Mario i Maria od momentu zagrania w „3MSC” również w życiu prywatnym zostali parą.
Bardzo interesującą postacią jest Hache (a właściwie Hugo), którego zagrał Mario Casas. Przyznam szczerze, że hiszpański aktor jest tak przystojny, że nie można oderwać od niego wzroku, i to właśnie on sprawił, że każdego dnia mogę oglądać „3MSC” nie nudząc się ani minutę. Decydowanie jest najmocniejszym ogniwem całej produkcji 🙂 Wracając do Hache – chłopaka, który kiedyś był porządnym nastolatkiem do czasu kiedy nie dowiedział się o zdradach matki, która była dla niego autorytetem w każdej dziedzinie. Pobił kochanka matki i od tego czasu zmieniło się całe jego życie. Hache jest osobowością, której nie da się zapomnieć. Raz zimny jak lód, a innym razem czuły i opiekuńczy. Czasami trudno go rozgryźć i chyba to jest w nim takie intrygujące. W gruncie rzeczy jest to postać tragiczna, gdyż zatracił się w swojej nienawiści do tego stopnia, że nie potrafi ujarzmić swojej mrocznej strony, nawet w imię miłości do Babi. Z kolei Maria Valverde miała spore pole do popisu w roli Babi – dobrze przeniosła na ekran wszystkie emocje i humory swojej bohaterki. Jednak zdecydowanie pozostaje w cieniu swojego filmowego partnera.
„Trzy metry nad niebem” jest ekranizacją książki włoskiego pisarza Federico Mocci. Z tego co wiem, to powstała również włoska wersja filmu. Nie oglądałam, więc nie mogę oceniać, ale z przeczytanych recenzji wynika, że włoski i hiszpański film różnią się niczym niebo a ziemia – oczywiście niebem jest hiszpańska produkcja J Powstała kontynuacja historii głównych bohaterów – „Tylko ciebie chcę”. Ukazuje dalsze perypetie Babi i Hache. Według mnie druga część jest zdecydowanie słabsza, ale o tym napiszę innym razem. Plotki głoszą, że w planach jest trzecia część filmu (i książki), zaś prace trwają nieustannie. Podobno zakończenie miłosnej trylogii ma być ukoronowaniem perypetii tej pary. Jestem bardzo ciekawa finału historii Hache i Babi i kto wie, może pojawi się happy end?