Każda epoka charakteryzyje się swoimi standardami pięka. Żyjemy w czasach, w których wydaje się, że ruch body positive zmienił postrzeganie ciała, na lepsze. Dzięki niemu, na wybiegach czy reklamach widzimy modelki plus size oraz te o różnej sylwetce, a nie tylko chodzące kościotrupy, jak jeszcze 15 lat temu. Chociaż nikt nie piętnuje kobiet ważących więcej niż 50 kg, mimo wszystko na europejskich ulicach możemy dostrzeć pewiem kanon urody: takie same nosy, napompowane usta czy sztuczne rzęsy sięgające nieba. Kwestia urody inaczej miewa się na drugim krańcu świata – w Korei Południowej, gdzie kobiety traktowane są jak masowy produkt a wszelkie zabiegi upiększające dostepne są już dla niemowlaków. Jak wygląda rzeczywistość w kraju, w którym technologia umożliwia poprawę niemal każdego elementu wyglądu?
Koreańska pielęgnacja zawładnęła wyobraźnią ludzi na całym świecie, obiecując swego rodzaju hipnotyzującą doskonałość. Produkty do makijażu oraz pielęgnacji skóry w opakowaniach imitujących mleczne koktajle i urocze pandy, kolorowe maseczki i olejki – półki sklepowe uginają się pod mnogością kosmetyków mających rozwiązać każdy urodowy problem – wszystko po to, aby wzbudzić pragnienie posiadania, zafascynować i promować konsumpcjonizm. W ciągu kilku lat światowy przemysł K-beauty wzrósł czterokrotnie. Dziś jest wart 10 miliardów dolarów i ciągle rośnie. I choć konsumpcjonizm społeczeństw jest znaczącym problemem, ewolucja kultury i standardów piękna wiąże się także z mroczniejszymi zagadnieniami. Do tego dochodzi również boom na zespoły k-popowe, których członkowie są chodzącymi ideałami: młodzi, chudzi, wysocy, gładcy, z lśniącymi włosami i doskonale dopasowanymi ubraniami. Presja społeczna, przede wszystkim dla koreańskich kobiet jest ogromna i są podwójnie obciążane. Kiedy naruszają normy piękna, uwaza się je za wyrzutków o złych manierach, że „nie starają się”. Gdy natomiast starają się upiększyć, krytykuje się je za to, że nie robią tego dobrze lub przesadzają, że są powierzchowne z powodu zbyt dużych wydatków nawygląd. Przez wiele pokoleń koreańskim kobietom wpajono, że uroda jest ich największym atutem, ponieważ prowadzi do małżeństwa. Wychodząc za mąż, mogły wymienić swoją najcenniejszą kartę przetargową – ciało na status społeczny i ekonomiczny. Na szczęście dzisiaj to się zmienia, dzięki ruchom feministycznym, które
Standardy piękna w Korei Południowej są ściśle określone, dyktowane już to przez popkulturę, już to przez media elektroniczne. Co czwarta koreańska matka nastolatki w przedziale wiekowym 12-16 lat zaproponowała córce operację plastyczną. Co trzecia z koreańskich kobiet (19-39 lat) przeszła operację plastyczną. 59 procent mężczyzn przyznało, że podaliby się operacji plastycznej, aby zwiększyć swoje szanse na rynku pracy. Natomiast 66 procent kobiet twierdzi, że poddałoby się operacji, gdyby zwiększyło to ich szanse na rynku matrymonialnym. To tylko kilka statystyk pojawiających się w reportażu Elise Hu. Atrakcyjny wygląd jest praktycznie obowiązkowy, ludzie są według niego oceniani, jest on warunkiem dostania pracy i jest on postrzegany w kategoriach samorozwoju, a nawet utożsamiany z zaletami moralnymi. Jesli kobieta nie jest piękna i nic z tym nie robi, postrzegana jest jako leniwa i niezaradna. Jakie niebezpieczeństwa czyhają na społeczeństwo, którego nadrzędną wartością jest niekończące się samodoskonalenie, a nieskazitelny wygląd jest nie tylko propagowany, ale i możliwy? Reportaż Elise Hu to odważne spojrzenie na standardy piękna przez pryzmat dynamicznie rozwijającego się w Korei Południowej przemysłu K-beauty i kultury, którą promuje.
Nie posiadam za dużej wiedzy o Korei Południoej, jakoś mnie ten kraj specjalnie nie fascynuje. Moje informacje o tym krju bazuja na newsach, książkach podróźniczych czy reportażach, ale w mojej wyobraźni jaki się jako kraj rozwinięty i supernowoczesny. Dlatego nie mieści mi się w głowie, że taki postępowy technicznie kraj potrafi być jednocześnie tak bardzo zacofany mentalnie. Patriarchazm ma się świetnie, a presja wywierana na kobiety jest ogromna. Teraz, po lekturze tej książki Korea Południowa łączy się z konsumpcjonizmem, dyskryminacją płciową, nierównościami społecznymi, uprzedmiotowieniem kobiet i seksistowskimi strukturami władzy. Książka „Bez skazy. Korea Południowa i mroczne strony obsesji piękna” uświadamia, jak złożonym zjawiskiem jest K-beauty; jak mocno obsesja piękna determinuje życie kobiet; jak standardy urody wpływają na sposób postrzegania siebie i innych ludzi. Kawał mocnej i dobrej lektury, którą każdy z nas powinien przeczytać. Ku przestrodze.

