Refleksje

Ja, Klaudia. 37 faktów o mnie na 37. urodziny

W ubiegłym roku stuknęła mi 18-tka. To nic, że druga; to taki mało istotny fakt 🙂 W tym doszła jeszcze jedna wiosna, a więc równanie wygląda następująco: 2×18+1=37 😀 Nie wyglądam na swoje 37 lat (tak powiadają na mieście) i tak też się nie czuję. W sklepie nadal pytają mnie o dowód przy zakupie alkoholu, a ostatnimi czasy przy próbie nabycia napoju energetycznego. Absolutnie nie mam problemu z wiekiem, chociaż widzę znaczną różnicę pomiędzy swoimi 20’s a 30’s 🙂 I w głowie, i w ciele, i w duszy. Pozytywną różnicę.

Ten post miał powstać rok temu, ale za późno się za niego wzięłam. Dla kogoś, kto nie lubi o sobie opowiadać i obnażać przed nieznajomymi, napisanie tego było cholernie trudne. Wynalezienie tych faktów zajęło mi kilka miesięcy, ale udało się. Uf, mam nadzieję, że nie pożałuję tego posta, bo jest – jak dla mnie – intymny 🙂 Jest trochę nostalgicznie, trochę śmiesznie, ale też trochę ironicznie o mojej osobie. No dobrze, zaczynajmy. Zaparzcie sobie herbatki, usiądźcie w wygodnym fotelu i enjoy story of my life! 🙂

P.S. Zdjęcia pochodzą z różnych epok mojej egzystencji, żeby nie było za nudno. No i mało być też śmiesznie i ironicznie 🙂

Pochodzę ze Świętokrzyskiego

A dokładniej urodziłam się i wychowałam w Ostrowcu Świętokrzyskim. To niedaleko Kielc. Jednak absolutnie nie jestem scyzorykiem, proszę mieć to na uwadze, bo ludzie lubią się mylić w tytułach i wszystkich wrzucają do jednego wora 😛 Jestem świętokrzyską czarownicą i lubię tak o sobie mówić 🙂 Do Warszawy przyjechałam ponad 17 (!!!) lat temu na studia i już zapewne zostanę w stolicy. Typowy ze mnie Słoik. Uwielbiam Warszawę i czuję się w niej bardzo dobrze. Nie wyobrażam sobie powrotu na rodzime ziemie. Lubię odwiedzać familię w weekendy, by poczuć ciszę oraz błogie nicnierobienie, ale dwa dni w zupełności mi wystarczą. Wyrosłam już z małomiasteczkowej mentalności. Warszawa to teraz moje miejsce na ziemi, ale osobowość świętokrzyskiej czarownicy we mnie pozostała 🙂

2023

Jestem introwertyczką

A do tego jeszcze nieśmiałą. Niezłe połączenie, co nie? 🙂 Zastanawiacie się pewnie jak taki odszczepieniec może funkcjonować w społeczeństwie? No nie jest łatwo, powiem szczerze. Jednak cały czas staram się „asymilować” z ludźmi 🙂 A tak na serio, to kiedyś byłam totalnym dzikusem, który nie potrafił gęby otworzyć. Na szczęście, kiedy zamieszkałam w Warszawie stopniowo to się zaczęło zmieniać, bo postanowiłam, że nie chcę taka być. Znaczy, nadal jestem nieśmiała, ale w porównaniu z Klaudią sprzed 15-20 lat jest ogromna różnica. Co prawda nadal nie lubię gadać za dużo, wolę obserwować i słuchać, to uwierzcie mi – jest ogromny progress. Madre Mia, ile to ja razy słyszałam, że przez to, iż jestem bardziej obserwatorem świata, a w towarzystwie bardziej przysłuchuję się rozmowom niż gadam, to że ze mnie jest zadufana w sobie, napuszona damulka, a do tego zarozumiała i patrząca z góry na wszystkich… No tak nie jest, może czasem prawda z tą damulką, ale z pozostałymi epitetami nie mam nic wspólnego 🙂

2019

Lubię gotować

Serio. Jednak jestem zbyt leniwa, żeby to robić codziennie, bądź regularnie. Nie mniej jednak lubię pichcić, zwłaszcza dla kogoś. Sobie też czasem dogadzam, a co! Mam w zanadrzu kilka popisowych dań, które wśród moich znajomych cieszą się uznaniem. A przynajmniej tak mówią. Nadal żyją, więc zakładam, że moje dania są zjadliwe 😀 A tak na poważnie, to całkiem nieźle gotuję. Ostatnio złapałam fazę na pieczenie i dekorowanie pierniczków. Tak mi się spodobało, ze ostatnio zrobiłam jedną partię 🙂 To takie wyzwalające i odstresujące, żałuję, że wcześniej nie zaczęłam tego robić! Dodatkowo od jakiegoś czasu eksperymentuję kulinarnie z ramenem, próbuję znaleźć na niego przepis doskonały. Wkrótce mi się to uda, wierzę w to mocno 😀

2024

Shakira to moja bogini

To jedyne bóstwo, jakie czczę. Latynosi znają ją oczywiście jeszcze sprzed czasów „Whenever, wherever”, ale w Europie zasłynęła właśnie tą piosenką. Byłam wtedy w gimbazie i pamiętam, jak zobaczyłam po raz pierwszy ten teledysk to pomyślałam sobie co za egzotyczna bogini. Oczywiście nie wiedziałam nic wtedy o Kolumbii (jedynie, że taki kraj istnieje), ale ta latynoska piękność mnie totalnie oczarowała. Jej „La Tortura” sprawiła, że zapragnęłam poznać język, którym śpiewa. Dlatego też w liceum, na drugi język obcy wybrałam właśnie język hiszpański. Z kolei piosenka „Hips don’t lie” sprawiła, że zapragnęłam, aby moje biodra też nie kłamały i potrafiły się ruszać tak jak jej. Z tym idzie trochę oporniej, ale staram się jak mogę 😀 Nie mniej jednak wtedy też zaczęłam przygodę z salsą, którą kiedyś naprawdę dobrze tańczyłam. Udało mi się nawet dorwać bilet na jej koncert w Madrycie w 2018 roku. Niesamowite przeżycie. Mam nadzieję, że w ramach nowej trasy koncertowej przyleci także do Europy. Nawet jeśli nie będzie jej w Polsce, to polecę za nią do innego kraju.

koncert Shakiry w Madrycie, 2018

Jestem wrażliwa

Pod skorupą twardzielki i maską „bitch face” kryje się wrażliwa osoba, może nawet wysoko wrażliwa. Serio. I nie lubię tego u siebie. Ostatnio popłakałam się, gdy siedząc na ławce przyuważyłam, że kręcący się koło mnie gołąb miał ucięty z każdej strony szpon i tak kuśtykał koło mnie…. Płaczę też na filmach, gdy jest jakaś wzruszająca scena. A dla mnie niemal każda scena jest wzruszająca. Jak ktoś jest dla mnie przesadnie miły, to oczy od razu zachodzą mi łzami. Na ślubach też beczę. Ogólnie chyba płakanie stało się ostatnio moim nowym hobby. Trochę przechlapane z tym. Chyba nie nadaję się do życia w tym brutalnym świecie 🙂

2021

Hiszpania – moja wielka miłość

Jakby ktoś przypadkiem jeszcze o tym nie wiedział 🙂 Moja dusza jest zdecydowanie hiszpańska. Uwielbiam kulturę tego kraju, jedzenie, pogodę, filmy i seriale, zabytki, artystów, no i oczywiście lokalnych señorów też 😀 Byłam tam trzynaście razy, ale to i tak za mało. Do Hiszpanii mogę latać za każdym razem i nigdy mi się nie znudzi. Mam nawet taką swoją zasadę, że jak nie polecę tam chociaż raz w roku, to jestem chora 🙂 Jednym z moich sekretnych życzeń jest to, aby udało mi się tam zamieszkać, nawet na kilka tygodni czy miesięcy.

2022

Uwielbiam tańczyć

Już od małego miałam ciągoty w kierunku tańca. Razem ze swoja kuzynką bardzo często urządzałyśmy pokazy taneczne dla całej rodziny, która obowiązkowo musiała w nich uczestniczyć… Kiedy przyjechałam do Warszawy, zaczęłam chodzić na lekcje salsy. Odkrycie tego rodzaju tańca było wyzwalające, bo poczułam, że istnieje coś więcej niż tylko bujanie się z nóżki na nóżkę w klubie z muzyką techno… Poczułam prawdziwą pasję i byłam w salsie naprawdę dobra. Potem miałam kilkuletnią przerwę spowodowaną osobistymi powodami (mojemu zazdrosnemu chłopakowi się to nie podobało i miałam „zakaz”), ale kiedy znowu zostałam singielką, postanowiłam powrócić na lekcje salsy. Po kilku latach nie czułam już tego, mój zapał i radość do tego tańca ulotniły się razem z miłością do mojego byłego. Potem odkryłam coś takiego jak bachatę, którą uwielbiam i tańczę do dnia dzisiejszego. W międzyczasie chodziłam też na zajęcia taneczne z  reggaetonu i tzw. „shakira style”. Teraz odkryłam, że zumba mnie kręci i to jest połączenie wszystkich tych tańców, które do tej pory uprawiałam, czyli połączenie idealne.

you can dance 🙂 2017

Jestem zodiakalnymi Rybami

Wiąże się to z wieloma skomplikowanymi rzeczami w moim życiu 🙂 To taki zlepek krótkiej charakterystyki tego znaku zodiaku. Zodiakalne Rybki charakteryzują się złożoną osobowością. Ich dwoista natura (dwie ryby płyną w przeciwległych kierunkach) sprawia, że często zaskakują otoczenie, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Są bowiem pełne sprzeczności zrozumiałych tylko dla samych siebie. Ryby charakteryzują się głęboką wrażliwością, intuicją i empatią. Są to osoby, które żyją w świecie marzeń i emocji, często posiadające artystyczne dusze. Ryby są empatyczne i pełne zrozumienia, ale mogą mieć trudności z konfrontacją z rzeczywistością. No cóż, wszystko to najszczersza prawda 🙂

2019

Nie znoszę spóźnialstwa

Jasne, każdemu może się zdarzyć, mnie też się nie raz zdarzyło. Jednak kiedy umawiam się z kimś, a ten notorycznie spóźnia się mimo, że mieszka kilka kroków od miejsca spotkania, krew się we mnie gotuje. Dla mnie to brak szacunku do drugiej osoby. Teraz nauczyłam się, że jeśli kogoś nie ma dłużej niż 10 min i nie da znać, że się spóźni (bo coś tam), po prostu nie czekam dłużej tylko albo wracam do domu, albo idę dalej sama.

2017

Odwiedziłam 43 kraje

Niby nic, a jednak coś. Wiadomo, chciałabym więcej i dalej podróżować, ale jak na swoje ograniczone możliwości finansowe i tak nie jest źle. Niektórzy pewne sobie pomyślą, że żaden to wyczyn, bo na liczniku maja dwa razy tyle, ale ja jestem z tego dumna. W 95% podróżowałam solo i na własną rękę, nikt nie zasponsorował mi tych wyjazdów, żaden absztyfikant nie zabierał mnie na romantyczne wojaże, za wszystko sama płaciłam (wyjątkiem są podróże, w trakcie których pracowałam jako pilot wycieczek). A wszystko to pracując na etacie i mają do dyspozycji 26-dniowy urlop. Do tego na miejscu przemieszczałam się po danym kraju tylko i wyłącznie transportem publicznym, a nie wynajętym na miejscu samochodem, co też jest sporym utrudnieniem. Kilka krajów odwiedziłam kilkukrotnie (w przypadku Hiszpanii – kilkunastokrotnie). Kiedyś nie uważałam tego za jakiś szczególny wyczyn bo wystarczy mieć kasę, żeby podróżować, ale dzisiaj myślę inaczej. Podróże solo blond i białoskórej dziewczyny w niektóre miejsca wymagają odwagi, której wiele osób nie posiada. Uważam, że samotna (nie lubię tego określenia, ale niech będzie) podróż do Uzbekistanu 6 lat temu, do kraju, który dopiero otworzył się na świat, bez znajomości języka (rosyjski – tamtejszy język urzędowy), z 24-godzinną podróżą i 3 samolotowymi przesiadkami, to mega wyczyn. I jestem z tego cholernie dumna. Znam też osoby, którym nie chce sie organizować takiego tripa, wolą zapłacić i mieć podane wszystko na tacy, przepłacając przy tym dwukrotnie. No ale kto bogatemu zabroni 🙂 Ja tego nie lubię, bo wolę niezależność i nieograniczony czas na robienie rzeczy, na które mam ochotę.

2017

Uwielbiam podróżować solo

Jak już przy podróżach jesteśmy, to będę kontynuować wątek. Zdecydowaną większość odwiedzonych przeze mnie krajów (a prawie wszystkie) odwiedziłam jako solo podróżniczka. I taki sposób podróżowania uwielbiam. Co prawda czasem lubię wyskoczyć ze znajomymi, albo w grupie, ale raz na jakiś czas. Podróżowanie solo jest dla mnie wyzwalające i mogę sobie głowę przewietrzyć. I wbrew powszechnie panującej opinii, że podróżując sama czuję się samotna. A tak nie jest. Czasem muszę odpocząć od ludzi, a jak chcę z kimś pogadać albo wyjść na kawę, to w hostelu zawsze się kogoś pozna, albo na spotkaniach courchsufingowych, albo zwyczajnie na ulicy. Pamiętam jak dziś swoją pierwszą solo wyprawę sprzed 10 lat (do Hiszpanii), której panicznie się bałam. Okazało się jednak, że nie jestem życiową melepetą, którą trzeba prowadzić za rączkę i dałam radę – wróciłam cała, zdrowa, zachwycona i odmieniona. Więcej o tym pisałam w tym poście. Wyszłam z własnej strefy komfortu i tak mi się spodobało, że do dnia dzisiejszego jest to dla mnie wyzwalające uczucie. Polecam każdemu taką solo wyprawę, ale taką samodzielnie zorganizowaną.

2019

Miałam kiedyś kolczyk w pępku i nosie

W gimnazjum niemal każda dziewczyna miała kolczyk w pępku, to i ja sobie taki sprawiłam. Inaczej nie będę „fajna” – tak wówczas uważała nastoletnia Klaudia. Chociaż szybko się go pozbyłam, bo jednak utrudniał mi funkcjonowanie, to sprawiłam sobie piękny kolczyk (pamiętam jak dziś – fioletowy motylek), którego każda dziewczyna mi zazdrościła a na każdym chłopaku robił wrażenie. Teraz – na pamiątkę tego głupkowatego okresu w moim życiu – mam nieestetyczną bliznę nad pępkiem. Natomiast kolczyk w nosie pojawił się w klasie maturalnej. Razem z moją licealną paczką koleżanek zadecydowałyśmy, że każda z nas zrobi sobie extra kolczyk w obrębie twarzy i każda w innym miejscu. U mnie padło właśnie na nos. Nie chodziłam z nim długo, bo na studniówce zahaczyłam o niego włosami i zgubiłam na parkiecie. Mamma Mia, jak dobrze, że to się wydarzyło! Inaczej teraz i na nosie miałabym okropny ślad po tym kolczyku.

2018

Za dzieciaka chciałam zostać… przedszkolanką!

To jest chyba najśmieszniejsze w moim życiu 😀 Przez długi czas byłam jedynaczką, bo aż 13 lat. Co prawda wychowywałam się u boku dwa miesiące młodszego kuzyna, którego traktuję jak brata, jednak zawsze brakowało mi młodszego rodzeństwa. Zabawa lalkami mi nie wystarczała, a mój kot nie chciał być wożony w wózku dla lalek. W związku z tym mała Klaudia bawiła wszystkie dzieciaki na ulicy i w rodzinie. Woziłam je w wózku po ulicy w te i z powrotem, itp. Marzyłam, że w przyszłości zostanę przedszkolanką i na co dzień będę miała styczność z maluchami. Tak było do czasu, kiedy urodziła się moja siostra. Jako 13-letnia pannica nie chciałam nawet dotykać Zuźki, bo ciągle płakała i była absorbująca – jak to małe dziecko. Po tym wydarzeniu odechciało mi się niańczenia i tak mi zostało do dnia dzisiejszego. Lubię dzieci, ale na chwilę i raz na jakiś czas. Cenię sobie to, że jak wracam do domu z wizyty u dzieciatej kuzynki czy koleżanki, to w domu mam ciszę, spokój i względny porządek.

Sisters, 2010

Książki to moja wielka miłość

W liceum będąc na klasie humanistycznej, z siedmioma godzinami polskiego w tygodniu, nie nawidziłam czytać książek. Co tydzień, a czasem dwa razy w tygodniu zaczynaliśmy nową lekturę, a ich czytanie (zwłaszcza te z okresu pozytywizmu) było dla mnie najgorszą karą. Nie wiem jak ja to przetrwałam. Dla przyjemności nauczyłam się czytać dopiero na studiach. Dzisiaj moja biblioteczka pęka w szwach i nie mam już miejsca na nowe książki. To mój wewnętrzny dramat, bo kocham książki i co chwilę dochodzą nowe, a miejsca na nie brak. Uwielbiam zapach kartek  i nigdy nie przestawię się na żadne elektroniczne czytniki. Niestety nie mam za bardzo też czasu na czytanie, a wieczorami  w łóżku za szybko przy nich zasypiam. Jedyny czas na rozkoszowanie się lekturą jest droga do i z pracy – metrem pokonuje prawie całą linię, a więc to jedyny moment, kiedy mogę poczytać. Wtedy odcinam się od całego świata.

2018

Jestem totalną kociarą

W moim rodzinnym domu, zawsze był pies i kot, czasem nawet po dwie sztuki każdego z nich. Psy lubię, ale to koty są moimi bratnimi zwierzętami. Bezczelnie wpraszam się do moich kociatych koleżanek, żeby potarmosić te sierściuchy, nawet jeśli są kocimi terrorystami. Na ulicy nie przejdę obojętnie obok wylegującego się na słońcu kociaka, który przede mną nie ucieknie. Filmiki z kotami w roli głównej mogę oglądać całą noc. Natomiast mruszenie kota mnie uspokaja. Sama w poprzednim życiu byłam kotem, bo teraz mogłabym na zmianę tylko jeść, spać i czasem pozwolić się pogłaskać 🙂 Dopóki mieszkałam w Ostrowcu, miałam swojego ukochanego czarnego kota Bogdana, który dożył poczciwych 13. lat. Na studiach w wynajmowanych mieszkaniach nie mogłam mieć zwierzaka, chociaż bardzo chciałam. W 2018 roku, już we własnym mieszkaniu, postanowiłam, że sprawie sobie w końcu kota. To była spontaniczna i nieprzemyślana decyzja. Wtedy wówczas byłam jeszcze na dziwnym etapie swojego życia: dużo imprezowałam, ciągle gdzieś wychodziłam albo wyjeżdżałam – ogólnie nie było mnie w domu. I wtedy przygarnęłam mojego pięknego tygrysa – Frodo, który był bardzo towarzyskim kociakiem. Jednak przez cały czas siedział sam w domu, no bo jego pańcia przebywała ciągle poza nim… Któregoś dnia doszłam do wniosku, że zrobiłam mu krzywdę, bo skazałam go na samotne „więzienie”. Po pięciu wspólnie spędzonych tygodniach, z wielkim bólem serca postanowiłam przekazać go rodzinie z dziećmi, która ma dla niego czas… Płakałam po nim codziennie przez kolejne trzy tygodnie, a do dnia dzisiejszego na samą myśl o moim uroczym rudzielcu, nadal chce mi się płakać 😦 Wierzę jednak, że jest teraz dużo szczęśliwszy. Gdybym teraz się zdecydowała na kota, to zupełnie innaczej sprawa by się miała, ale do tej ponownej decyzji muszę jeszcze dojrzeć.

mój piękny Frodo ❤ 😦 2018

„Dirty Dancing” to mój ulubiony film

Wcześniej wspomniałam, że uwielbiam tańczyć. Te dwa punkty bardzo łączą się ze sobą. „Dirty Dancing” miał swoją premierę w 1987 roku, a ja przyszłam na świat rok później. Jako kilkuletni bobas już oglądałam ten film jak zahipnotyzowana. Co więcej, jak grymasiłam albo nie chciałam jeść, rodzice włączali „Wirujący seks”, a ja jak w transie wpatrywałam się w tańczącego Patricka Swayzy’ego, a wtedy się uspokajałam a oni wciskali mi jedzenie, żebym nie skonała z głodu. Dzisiaj metody wychowawcze moich rodziców mogą pozostawać wiele do życzenia, ale kto wtedy przejmowałby się takimi bzdetami. Widziałam ten film setki razy, a w wieku nastoletnim razem z kuzynką tańczyłyśmy przed rodziną finałowy taniec z końcowej sceny filmu. Ponad 30 lat później, film ten za każdym razem robi na mnie wrażenie i przywołuje miłe wspomnienia.

Where is Klaudia?, wczesne lata 90.

Jestem naturalną blondynką

Niby żadne osiągnięcie, a jednak zawsze. W dzisiejszych czasach nie jest to takie oczywiste, bo znaleźć naturalną blondynkę to nie lada wyzwanie. Chociaż na ulicach widać ogromne ilości blond czupryn, to raczej są to tlenione blondy. Każda dziewczyna chce być blondynką i prędzej czy później się ufarbuje. I ja również eksperymentowałam ze swoją czupryną. Miałam epizod z rudymi i czarnymi (!) włosami. Takie szaleństwa młodości, których nigdy więcej nie powtórzę. Co ciekawe, jeszcze jakieś 10 lat temu, rozjaśniałam swoje włosy, coby mieć bardziej blond… Człowiek to jednak do pewnych spraw musi dojrzeć. Anyway – od około dekady moje włosy nie widziały żadnej farby i rozjaśniaczy, a póki nie „dorobię się” siwizny – nie zobaczą 🙂 Jednak nie o tym chcę rozprawiać. Chodzi mi o to, że pomimo faktu posiadania jasnej czupryny, nie ruszają mnie popularne niegdyś kawały o blondynkach. Właściwie są takie głupie, że mnie nawet śmieszą.

Klaudia i nieudany eksperyment na głowie, 2006

Mam własne mieszkanie

Jeszcze kilka lat temu nie uważałam tego za jakiekolwiek osiągnięcie, bo przecież każdy sobie może kupić mieszkanie… No okazuje się, że w dzisiejszych czasach nie każdy. Swoje nabyłam w 2015 roku, ceny jeszcze nie były takie astronomiczne, chociaż i tak wysokie. Kredyt wzięłam sama – bez żadnego konkubenta, męża czy innego samca u boku, dzieląc raty (i mieszkanie) na pół. I to właśnie z tego jestem dumna, że to MOJE dziedzictwo. Oczywiście rodzice mi dużo pomogli, za co jestem im bardzo wdzięczna, ale to ja sama spłacałam kredyt i stopniowo meblowałam swoją oazę. Zakup mieszkania był jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Jak to mówią – ciasne, ale własne 🙂

2014

Uwielbiam kuchnię meksykańską

W odpowiedzi na pytanie „jakie jest twoje ulubione jedzenie?” odpowiadam, że wszystkie dania kuchni meksykańskiej. Pełna różnorodnych smaków, zapachów i kolorów. Burrito, quesadilla, guacamole, tacos, nachos… na samą myśl robię się głodna. Jedyne, czego nie potrafię przełknąć meksykańskiego to czysta tequila, która jest dla mnie obrzydlistwem, a jak jakimś cudem ją wypiję, to urywa mi się film…

2021

Fatalny gust do facetów

Nie chodzi tu o wizualną stronę samców, a o charakter, priorytety i ogólną wizję wszechświata. Jeśli w promieniu kilkunastu metrów będzie znajdował się jakiś palant, to uwierzcie mi, że przyciągnę go do siebie jak magnes. A co więcej, zapewne zwrócę na niego uwagę, aniżeli powiem, żeby „poszedł sobie pobiegać”. Jeśli obok mnie stanie dwóch tak samo wyglądających bliźniaków, jestem pewna, że wybiorę tego „gorszego”, niegrzecznego. I tak dalej, i tak dalej…. Absolutnie nie robię tego świadomie, bo dopiero „w praniu” wychodzi, że to kolejny podstarzały Piotruś Pan, typ z zatwardzeniem emocjonalnym albo zwyczajny palanto. Okey, żeby nie był tak bardzo dramatycznie, to może ze czterech przyzwoitych panów pojawiło się w moim żywocie 🙂 No takie moje przekleństwo. Taki lajf. Taka karma.

2024

Ulubiony kolor to różowy

W każdym jego odcieniu. Nie ważne, czy będzie to pudrowy róż czy intensywny amarant – założę wszystko w odcieniu pink. A jeśli wymiksuję kilka odcieni różu w jednej stylizacji, to już w ogóle petarda 🙂 I mam gdzieś, że nazywają mnie „Legalną Blondynką”, „Różową Landrynką” czy „Barbie” – nigdy mnie te „ksywki” nie ruszały. W liceum w szkolnym przedstawieniu zagrałam nawet rolę lokalnej „Legalnej Blondynki”, chociaż wtedy akurat nosiłam ubrania tylko w kolorze nudy, czyli czerni, bieli i szarości. Skąd wtedy skombinowałam ten strój? Moja ówczesna psiapsiółeczka z ławki nosiła się na cukierkowo, a więc pożyczyła mi cały ubiór. Mój był jedynie długopis z puchatym flamingiem 🙂 Dzisiaj, 19 (!!!) lat później z dumą zakładam różowe ciuszki.

2006 i 2023

Nie znoszę papierosów

Na samą myśl aż mnie odrzuca. Smród papierosów wyczuję z kilometrów. Nie ukrywam, że byłam świętoszką i nigdy nie miałam papierosa w gębie, bo miałam. Za dzieciaka (czyt. wiek nastoletni) popalałam sobie papierosy w ukryciu, podbierając mamie fajki z pudełka. Na studiach też czasem na imprezkach paliłam, żeby nałapać kontaktów, bo wiadomo, że przy fajku najszybciej się zintegrować. Całe szczęście, że nie wciągnęło mnie to świństwo i nie jestem uzależniona, jak moi ówcześni towarzysze popalania. Dzisiaj palenie fajek dla mnie jest obrzydliwe i obleśne. I nie spotkam się z facetem, który pali papierosy, już na wstępie jest u mnie skreślony. Sorry, not sorry.

2008

Boysbandy to moje guilty pleasure

Tak, przyznaję się do mojej słabości – boysbandy to moje słodkie guilty pleasure. Odkąd pamiętam, to podkochiwałam się w przystojnych, spiewająco-tańczących chłopcach. W podstawówce była miłość do zespołu Backstreet Boys  – wiadomo, klasyczek (love you Nick <3). Potem w gimnazjum przyszła pora na angielską grupę Blue, do której sentyment mam jeszcze dzisiaj. Chłopaki nadal ze sobą grają, koncertują i co więcej – nagrywają nowe płyty, co w dzisiejszych czasach jest bardzo rzadkie. Chyba w tym roku wybiorę się na ich koncert do Wielkiej Brytanii, co odwlekam w czasie, ale to w końcu zrobię. W czasach liceum na moim radarze był dziwny twór (angielsko-niemiecko-amerykański) US5, ale chyba nie skomentuję tego. No i jeszcze na studiach pojawił się na chwilę (raptem dwa hity) zespół Lexington Bridge, który składał się z samych przystojniaków i do tego mężczyzn, a nie tlenionych chłoptasiów. No dobra, trochę mi lepiej, jak wyrzuciłam z siebie ten sekret 😀

2020

Urodziłam się w złej epoce

Gdybym miała wybrać czasy, w których chciałabym się urodzić, to zdecydowanie byłby to przełom XIX i XX wieku. tak, żeby moja młodość przypadła na szalone lata 20. XX wieku, gdzie kobiety miały klasę a faceci byli dżentelmenami-gangsterami, architektura była zjawiskowa, Hollywood przeżywało swój Złoty Wiek, zaś wielcy twórcy jak Picasso, Khalo czy Klimt byli u szczytu swojej kariery. Nosiłabym wtedy cekinowe sukienki z frędzlami, chodziła na potańcówki i tańczyła charlestona oraz zapewne paliła papierosy. Powiecie pewnie, że przecież to bardzo złe czasy były, bo pomiędzy dwoma wojnami światowymi. Owszem – nie najlepsze, ale teraz też tak naprawdę sami nie wiemy, co się wydarzy. Żyjemy w dziwnych i bardzo niestabilnych czasach i nie jest wiadome, czy wkrótce nie pojawi się kolejny światowy konflikt…

2015

Posiadam jeden tatuaż

Jest mały i gustowny, a na co dzień go nie widzę i nawet nie pamiętam, że go mam. Jest w takim miejscu, że czasem go widać, a czasem nie. I nie ma żadnego ukrytego znaczenia. Zrobiłam go w 2012 roku. Razem z ówczesną psiapsiółką postanowiłyśmy „zaszaleć” i rano przed pracą, skoczyłyśmy się wydziarać. W związku z tym, że obie wybrałyśmy małe tatuaże, cała akcja trwała łącznie może z jakąś godzinę. Po tym wszystkim poszłyśmy do roboty, jak gdyby nic się nie stało. Nie tyle żałuję, że go mam, ale dzisiaj już bym go nie zrobiła. Uważam, że moje ciało to nie brudnopis, żeby sobie na nim jakieś malunki albo filozoficzne bazgroły robić. To się chyba nazywa dorosłość, albo starość. Co nie zmienia faktu, że niektóre tatuaże to prawdziwe dzieła sztuki, którymi potrafię się zachwycić.

2009

Panicznie boję się pająków

Nie wiem, czy trzeba tu coś więcej pisać. Pająki, nawet te najmniejsze przyprawiają mnie o palpitacje serca i ataki paniki. Jak dla mnie to mogłyby zniknąć z powierzchni ziemi.

2017

Dużo przeklinam

No niestety. Staram się to zwalczyć, ale łatwo nie jest. Jak ktoś mi zagotuje krew, albo coś nie idzie po mojej myśli, wtedy rzucę soczystym przekleństwem. A czasem mocno walczę wewnętrznie i się powstrzymuję, bo np. przy szefie nie wypada. A jeśli już muszę, to wtedy przeklnę w języku hiszpańskim, który w moich kręgach pracowo-znajomych jest niezrozumiałym językiem 🙂

2022

Uwielbiam rockową muzykę

Kiedy o tym mówię, wszyscy się dziwią i mówią „a nie wyglądasz na taką”. No bo przecież introwertyczna blondynka, nosząca różowe szmatki nie może lubić takiej muzyki, co nie? Prawda jest taka, że okres nastoletniego buntu nie przetrwałabym bez muzyki Linkin Park, która działała na mnie wyzwalająco i kojąco. To do tej pory mój ukochany zespół. Dzisiaj ich piosenki to dla mnie smutny sentyment, chociaż zespół próbuje zacząć na nowo. Rozumiem ich, ale wiadomo – dla mnie to nie to samo. Co jeszcze słuchałam i nadal słucham? M.in. Papa Roach, Good Charlotte, Bryan Adams, Maroon 5, Evanesence, P.O.D., Bon Jovi, Aeorosmith czy nasz stary dobry Lady Pank, a z nowszych to Maneskin i Imagine Dragons. Swoją drogą, to w lipcu wybieram się na (drugi) koncert tych ostatnich i nie mogę się już doczekać 🙂

2015

Kiedyś napiszę książkę

To jedno z moich największych marzeń. Co prawda pomysłów mam kilka, ale trudno mi o motywację i systematyczność… Kiedyś się zawezmę i będzie tak, jak z moją pracą magisterską – odetnę się od świata na kilka tygodni i nie powrócę do niego póki, nie ukończę pisać 🙂 Z magisterką zadziałało, to z debiutancką książką też powinno 😀

2016

Lubię zdjęcia

Zarówno robić, jak i pozować. Zazwyczaj jest tak, że jak ktoś robi zdjęcia, to nie lubi pozować, i na odwrót. Dziwne połączenie, ale ustaliliśmy już wcześniej, że jestem dziwolągiem. Kiedyś, na początku studiów bawiłam się trochę w fotomodeling. Był okres, że bardzo lubiłam te wszystkie sesje, ale już z tego wyrosłam. W trakcie swoich podróży robię tyle zdjęć, że bateria i powerbank mi często siadają, a potem okazuje się, że nacykałam ich kilkaset, a nawet kilka tysięcy fotek. Większość z nich ląduje potem tutaj na blogu. Lubię mieć też ładne pamiątkowe zdjęcia ze swoich wojaży, które z kolei wiszą w ramkach na mojej ścianie. Nic na to nie poradzę, a nawet nie chcę nic radzić. Lubię i już.

2015

Robię projekt Korony Gór Polski

Już właściwie na wykończeniu jest. O co w nim chodzi? W Polsce jest 28 pasm górskich, a każde pasmo ma swój szczyt. I właśnie o zdobywanie tych szczytów w tym chodzi. Trzeba zapisać się do klubu KGP, żeby otrzymać książeczkę swoich górskich dokonań, a po wszystkim zdać „egzamin” i stać się pełnoprawnym członkiem tego klubu i cieszyć się pewnymi przywilejami. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jeszcze 5 lat temu chodzenie po górach było dla mnie najgorszą karą (równolegle z bieganiem) i nie kumałam, po co ludzie lubią się tak męczyć… Co mi się zatem poprzestawiało w głowie, że zmieniłam zdanie? Ano COVID. W trakcie lokdałnów i tych wszystkich obostrzeń, ucieczka w góry była jedyną oazą normalności, w której ne trzeba było nosić maseczek i zachowywać dystansu. Przynajmniej nikt nikogo tam o to nie ścigał. Potem stwierdziłam, że jak już ruszyłam swoje cztery litery, to już niech coś z tego więcej mam niż tylko satysfakcję z buntu przeciwko kowidowemu systemowi. A potem jeszcze wkręciłam się na całego i chociaż w trakcie zdobywania każdego ze szczytów, czy to w słońcu czy ulewie, zawsze przeklinam siebie w duchu (bo po co mi to było??), to stojąc na szczycie czuję wielką satysfakcję i dumę z siebie, że to uczyniłam. No i nie ukrywam, że kolejna pieczątka w mojej cennej książeczce sprawia, że cieszę się jak dziecko. Aktualnie zostało mi jeszcze 4 szczyty do zdobycia (w tym ten najwyższy, czyli Rysy), które w tym roku mam zamiar skończyć. Trzymajcie kciuki za wdrapanie się na Rysy 🙂

2022

Chciałabym odwiedzić wszystkie greckie wyspy

To jedno z moich podróżniczych marzeń. O innych nie będę pisać, może kiedyś skonstruuję jakiś wpis na ten temat, zobaczę. Dawno temu, podczas mojej pierwszej wycieczki do Grecji (w 2009 roku) postanowiłam, że to kiedyś zrobię. Może to być odrobinę trudne zadanie, bo Grecja ma około 2500 wysp, a ja odwiedziłam zaledwie 3 z nich… A czasu mam coraz mniej. Tak na serio, to bardzo lubię Grecję i mam z nią związane bardzo miłe wspomnienia i na samą myśl robi mi się ciepło na sercu. Wycieczka do Grecji była moją pierwszą tak odległą podróżą. Sama nie wiem, czemu tak rzadko obieram ten kierunek swoich podróży. Muszę częściej spoglądać łaskawym okiem w stronę Grecji.

2011

Uwielbiam wodę

Pod każdą postacią. To chyba typowe dla zodiakalnych Rybek. Uwielbiam pływać, kąpać się, wiosłować w kajaku, pić, dryfować na żaglach, moczyć stopy czy po prostu bezmyślnie gapić się na nią. Siedząc na schodkach nad Wisłą czy na plaży w Maladze, patrząc na wodę czuję się oczyszczona (myślowo) i spokojna – widok wody mnie po prostu uspokaja.

2013

Nie posiadam prawa jazdy

Ciekawe: feministka i bez prawa jazdy. Bo przecież jak (uwbielbiam te określenia 😀 ) „silna i niezależna” kobieta może nie mieć prawka? No może 🙂 Przeżyłam tyle lat bez tego papieru i nadal twierdzę, że nie potrzebuję tej licencji, a tym bardziej samochodu. Warszawa jest na tyle komfortowo skomunikowana, a transport jest dobrze rozplanowany, że z mojego końca świata (czyt. Chomiczówka) dotarcie do Centrum zajmuje mi 30 min, a nie pół dnia samochodem. Podróżowanie po kraju też nie jest złe (nie licząc opóźnień pociągów), bo praktycznie wszędzie można dojechać. Mimo wszystko – kiedyś zrobię to prawko, ale bardziej dla świętego spokoju mojego taty.

2016

Mówię po angielsku i hiszpańsku

Język angielskiego zaczęłam się uczyć w przedszkolu, więc przez tyle lat byłoby dziwne, gdybym nie umiała porozumiewać się nim w życiu. Z kolei hiszpański pojawił się w liceum, ale byłam nim zafascynowana jedynie na początku, potem mi przeszło. W 2014 roku, powróciłam do nauki hiszpańskiego, która toczy się do dnia dzisiejszego, ale już dla własnej przyjemności. Bardzo mi się podoba ten język. Mam też dużo znajomych w krajów hiszpańskojęzycznych i to w sumie pod ich wpływem wróciłam na zajęcia. Nie jest tak komunikatywny jak mój angielski, ale potrafię się dogadać i co więcej – jestem rozumiana 😀 W trakcie moich podróży po Hiszpanii chcę go praktykować, ale nie jest łatwo, bo gdy ja np. pytam o coś w sklepie albo zamawiam w restauracji, to sprzedawczyni czy kelner przechodzą na angielski, bo widzą, że jestem obcokrajowcem… Więc tyle by było z mojego szlifowania hiszpańskiego. Zabawne jest to, że czasem jak zapomnę jakiegoś słowa w języku angielskim, to odnajduję to słowo w głowie, ale już po hiszpańsku… 😀

2015

Lubię piłkę nożną

Oczywiście oglądać, a nie grać w nią. Chociaż dzisiaj to tak umiarkowanie oglądam mecze. Wszystko za sprawą mojego kuzyna, który za dzieciaka zaraził mnie uwielbieniem do tego sportu. Wtedy na topie były takie gwiazdy jak David Beckham, Luis Figo, Iker Casillas <3, Ronaldo (ten prawdziwy) czy Roberto Carlos. Kilka razy byłam na meczach reprezentacji Polski, w różnych epokach swojego życia. Całe EURO 2012 spędziłam w strefach kibica, niezależnie jaka drużyna wtedy grała – atmosfera była magiczna, której nigdy nie zapomnę. Gdy nadciągają Mistrzostwa Świata albo EURO, zaciągam swoich znajomych na kibicowanie przed telewizorem albo lokalnych stref kibica.  Ja wiem, że grają jak patałachy, ale mimo wszystko mój patriotyzm poniekąd nakazuje mi wierzyć do samego końca, że może tym razem się uda… Kiedyś chciałabym także dotrzeć na mecz Realu Madryt, drużyny której jeszcze jako tako kibicuję 🙂

EURO 2012

Marzy mi się mieszkanie z wielką biblioteką

Moja prywatna biblioteka pęka w szwach, a kolejne pozycje książkowe walają się po podłodze, bo na półkach nie ma już dla nich miejsca… Od zawsze marzy mi się wielkie mieszkanie, w którym moje książki miałyby osobny pokój, w którym mogłabym zatapiać się w ich lekturze. Może w przyszłym życiu uda mi się spełnić to marzenie 🙂

2025

Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście są moją własnością, chyba że zaznaczyłam inaczej. Kopiowanie i używanie bez mojej zgody jest zabronione. Jeśli chcesz coś wykorzystać, zapytaj 🙂

Dodaj komentarz