Afryka · Maroko · W podróży · Zapiski podróżne

10 rzeczy, których musisz doświadczyć będąc w Maroku

Właśnie wróciłam z Maroka, a dokładniej z południowego Maroka. Dobrze było na chwilę uciec od polskiej zimy i zaznać odrobiny słońca. To była intensywna podróż, bo każdego dnia nocleg był w innych miejscu. Co do wyjazdu mam mocno mieszane uczucia, raczej są one negatywne, ale może o tym napiszę innym razem. Poranne pobudki, setki kilometrów w drodze, zwiedzanie na szybko, wymuszony shopping i minimum czasu wolnego – to wszystko składa się na ogólny obraz tego kraju. Nie mniej jednak przez te siedem intensywnych dni udało się nieco liznąć tamtejszych zwyczajów oraz zaobserwować tak odmienną dla nas kulturę. No i oczywiście krajobrazy Południowego Maroka zapierają dech, nie mam co do tego wątpliwości. Do samego Maroka bardzo chętnie wrócę, ale już na innych zasadach – na spokojnie i na własną rękę.

Tymczasem chciałam się podzielić tym, co musicie zrobić, jeśli wybierzecie się do Maroko. Ja spróbowałam/doświadczyłam wszystkich poniższych punktów i oczywiście Wam polecam to samo. Mogłabym jeszcze dodać kilka innych rzeczy jak wizyta w hammamie czy nocleg w tradycyjnym riadzie, ale to zostawiłam sobie na następną wizytę w Maroko 🙂

1) Napij się tradycyjnej herbaty

Jestem herbaciarą, nie ma co do tego wątpliwości. Uwielbiam herbatę, a w ciągu mojego zwyczajnego dnia mogę wypić nawet kilka szklanek. Dlatego też będąc w kraju muzułmańskim, mogę pić herbatę do oporu, co zawsze mnie cieszy, bo wszędzie ją serwują. Nie inaczej było w Maroko. I piłam głównie ichniejszą tradycyjną herbatę, tj. zielony lub czarny napar serwowany ze świeżymi liści mięty i dodatkiem cukru. Czym się różni marokańska herbata od tej „naszej”? W Maroko nie zalewa się herbacianych liści gorącą wodą, a gotuje się je w specjalnym imbryku. Przez to też zielona herbata jest gorzka, dlatego dodaje się do niej cukier. Nie słodzę ani herbaty, ani kawy od dobrych dwudziestu lat, ale przyznam, że w Maroko piłam głównie słodzoną wersję, bo zwyczajnie lepiej mi smakowała.

fot. A. Ujma

2) Zrób zdjęcie na tle kolorowej mozaiki

Południowe Maroko nie jest tak kolorowe jak się spodziewałam. Więcej tam surowych wiosek berberyjskich, co oczywiście ma swój urok. Dopiero w Marakeszu można było znaleźć mauretańskie mozaiki. Chociaż ja takich mozaik naoglądałam się w hiszpańskiej Andaluzji, to nie wahałam się narobić milion fotek i w Marrakeszu 🙂 Najwięszy ich urodzaj był w Medresie Ben Youssefa, która robi ogromne wrażenie. Tam także było największe nagromadzenie turystów na metr kwadratowy w całym Marrakeszu, a więc zrobienie zdjęcia bez czyjejś ręki czy głowy w kadrze, albo bez mistrzów drugiego czy trzeciego planu było sportem ekstremalnym. Udało mi się kilka takich karów ustrzelić i mieć ładną fotograficzną pamiątkę 🙂

3) Pospaceruj pośród zielonej oazy

Maroko kojarzy się przede wszystkim z pustynią oraz górami. I słusznie, ale zielonych obszarów też tam nie brakuje. W niektórych miejscach pośrodku niczego znajdziemy zielone oazy z wielkimi palmami, które dają schronienie i przynoszą ukojenie w upalne dni. Moją ulubioną oazą, którą udało mi się odwiedzic jest Paradise Valley nieopodal Agadiru, w której można odpocząć w cieniu palmowych drzew albo popływać w krystalicznie czystej wodzie. Również w miastach władze zadbały, żeby znalazło się co najmniej kilka wielkich ogrodów przynoszących mieszkańcom ulgę, kiedy z nieba leje się żar.

4) Zjedz tradycyjne danie z tadżina

Tadżin (lub tajine) to danie pochodzące z krajów północno-zachodniej Afryki, przygotowane w specjalnym glinianym naczyniu o tej samej nazwie. Danie może składać się z mięsa, kaszy i warzyw, a charakterystycznego smaku i aromatu nadaje tabil, czyli specjalna mieszanka przypraw, w której skład wchodzą: czosnek, kolendra, kumin i papryka. To charakterystyczne naczynie składa się z dwóch części: masywnej, lecz płytkiej podstawy oraz pokrywy w kształcie stożka. Przestrzeń w stożku pozwala parze, która wytwarza się podczas gotowania, skroplić się ponownie do potrawy. Dzięki temu mięso i warzywa gotowane są we własnym sosie, nabierając głębi aromatu. I muszę przyznać, że dania z marokańskiego tadżina, które jadłam były pyszne i wcinałam je, aż mi się uszy trzęsły 🙂

5) Zagraj w filmie

Nieopodal miasteczka Warzazat znajduje się wyjątkowe miejsce. Mowa o Atlas Studio – studio filmowym, w którym kręcono wiele popularnych światowych superprodukcji, takich jak „Gladiator”, „Asterix i Obelix: Misja Kleopatra”, „Aleksander” czy „Babel”. W trakcie zwiedzania wioski filmowej przewodnik opowiada jakie sceny zostały tutaj nakręcone, niekiedy pokazuje urywki tych filmów. Oprócz tego można zagrać epizodyczną (lub też jeśli się ma farta – główną) rolę w filmie we wnętrzach studia 🙂 U nas główna postacią była Kleopatra, a reszta oddawała jej cześć 🙂 Całość zajęła jedynie kilka minut, ale zabawa była przednia 🙂 Niestety filmik pozostał w czeluściach pamięci telefonu jednego z uczestników wyjazdu, który niestety nie przekazał tej wspaniałej produkcji dalej 😦

6) Zrób zakupy na lokalnym targu

Robienie zakupów na targu w krajach arabskich to prawdziwy sport wyczynowy. Nie od dzisiaj wiadomo, że o dobrą cenę trzeba się targować z handlarzem. Nienawidzę tego robić i nie umiem „negocjować” cen. Wydaje mi się, że udało mi się ustalić przyzwoitą kwotę, a potem nachodzą mnie wyrzuty sumienia, że jednak przepłaciłam za daną rzecz trzy razy więcej, bo sklepikarz bez wahania przystał na proponowaną przeze mnie cenę. I pewnie tak było. Marokańskie targi to swoista feeria barw, smaków, zapachów i dźwięków, zwłaszcza na targu w Marrakeszu – tam nastąpiło apogeum wszystkiego. Od tych wszystkich przedmiotów można było oczopląsu dostać. Nie mniej jednak zakupy na takim targu to ciekawe doświadczenie. Jeśli uda nam się kupić coś, co wpadnie w oko za przyzwoitą (dla nas) cenę, to już radość na całego 🙂 Mnie udało się upolować m.in. dywan, komplet cudnych miseczek czy kolorowy lampion. I przyznaję, że patrząc na te rzeczy w swoim mieszkaniu, cieszę się jak małe dziecko 🙂 Nawet, jeśli sporo za nie przepłaciłam 🙂

fot. po prawej A. Ujma

7) Podziwiaj górskie widoki Anti-Atlasu i Atlasu Wysokiego

Przemierzając południe Maroka można odnieść wrażenie, że są tam tylko same góry. Bo w sumie są 🙂 Przejazd tamtejszą trasą był wielkim wyzwaniem nie tylko dla samego kierowcy autobusu, ale także dla naszych żołądków. Jednak widoki takie, że zapierają dech. Najpiękniej widok gór prezentował się, gdy pustynne pasmo Anti-Atlasu „nachodziło” na ośnieżone szczyty Atlasu Wysokiego. Sami zobaczcie.

8) Zjedz posiłek w lokalnej garkuchni na placu Jemaa el-Fnaa w Marrakeszu

Brzmi to co najmniej kontrowersyjnie, a co niektórzy na samą myśl dostają rozstroju żołądka 🙂 Też tak miałam, ale stwierdziłam, że raz się żyje. Będąc w krajach Afryki Północnej zawsze uważam i pilnuję tego co jem, żeby „klątwa faraona” mnie nie dopadła. Zwiedzanie Marrakeszu przypadało na końcówkę pobytu, a więc stwierdziłam, że najwyżej odcierpię po powrocie do Polski 🙂 A wybór przekąsek i zakąsek na placu Jemaa el-Fnaa był przeogromny, bo co krok były jakieś stanowiska z aromatycznym jedzeniem. Skuszone przez pana nawoływacza do tamtejszej „restauracji” w namiocie, zamówiłyśmy grillowane szaszłyki z mięsa oraz smażone kalmary. Herbatka (a nawet dwie) była gratis, zgodnie z obietnicą pana nawoływacza. Jedzenie było pyszne, herbatka również. Dla sprostowania dodam, że nic nam nie było, żadne sensacje żołądkowe nie wystąpiły do dnia dzisiejszego. Może dlatego, że później wieczorem dezynfekowałyśmy się od środka procentowymi trunkami, które zabrałyśmy z Polski w ramach spożywania dla zdrowotności 🙂 Jednak ostrożności nigdy za wiele – jeśli czujesz, że street food może Ci zaszkodzić, to lepiej nie spożywaj nic na tamtejszym placu.

9) Zobacz zachód słońca i… jezioro na Saharze

Przyznam szczerze, że na początku miałam opory przed tą atrakcją. O ile sam zachód słońca na Saharze marzył mi się, to już dotarcie na pustynne wydmy miało odbyć się karawaną wielbłądów. Nie jestem zwolenniczką wykorzystywania zwierząt do rozrywki, ale nie za bardzo miałam wybór, bo piechotą nie pozwolono by mi było tam dotrzeć. Tak więc dosiadłam nieco zapienionego, ale mimo wszystko spokojnego wielbłąda, którego nazwałam sobie Karmelkiem (chociaż posiadał imię, którego nie zapamiętałam). Na szczęście sama wędrówka na wielbłądzie trwała łącznie około 40 minut w dwie strony. Na pustyni mieliśmy około 2h czasu, żeby popstrykać miliony zdjęć na tle chowającego się nad horyzontem słońca. Co do jeziora, to mieliśmy farta, bo nasi Berberowie powiedzieli, że kilka dni przed naszą wizytą padał deszcz, przez który powstało jezioro, które niebawem zniknie. Muszę przyznać: Sahara o zachodzie słońca to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie w do tej pory w życiu widziałam.

10) Przejdź się po tradycyjnej kazbie

Czym jest ta tajemnicza kazba? To inaczej twierdza, cytadela lub obronny zespół mieszkalny górujący nad miastem.W obszarze obwarowań kasby mieścił się pałac władcy, magazyny, w których gromadzono zapasy na wypadek oblężenia oraz koszary dla załogi. Nazwa ta odnosi się również do ciasno zabudowanej dzielnicy przylegającej do wzgórza, na którym usytuowano umocnienia obronne. Spacer po takim miejscu  to ciekawe doświadczenie, ale można się w nich zgubić, bo ilość wąskich uliczek jest nieskończona. Wnętrza zazwyczaj są surowe, a słońce praktycznie nie dochodzi, bo miejsca te miały chronić mieszkańców przed upalnym żarem z nieba.

Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście są moją własnością, chyba że zaznaczyłam inaczej. Kopiowanie i używanie bez mojej zgody jest zabronione. Jeśli chcesz coś wykorzystać, zapytaj 🙂

Jeśli podobał Ci się mój wpis, albo czujesz się zainspirowana/y to zostaw komentarz lub lajka. Możesz także pomóc w rozwoju bloga niewielką wpłatą – symbolicznym kosztem kawy! To nie tylko wsparcie, ale i dodatkowa motywacja.

Z góry dzięki! 🙂

Dodaj komentarz