Włochy nie są moim ulubionym kierunkiem podróży, chociaż w kilku miastach byłam, a wiele innych włoskich miejsc znajduje się na mojej podróżniczej liście. Jakoś zawsze mi nie po drodze w tamtym kierunku 🙂 Jeśli mam lecieć na wakacje, to niesie mnie bardziej na południowy-zachód, na Półwysep Iberyjski. Tak jakoś zawsze wychodzi 🙂 Nie mniej jednak kuchnia włoska czy trunki alkoholowe pochodzące z tego kraju zaliczają się do moich ulubionych. Lubię też czytać o Włoszech, dlatego ucieszyłam się, kiedy książka Anny Dudar „Sycylia. Słońce, chaos i czerwone pomarańcze” trafiła w moje ręce.
Anna Dudar mieszkała m.in. w Madrycie i Florencji, ale dopiero Sycylia zafascynowała ją do tego stopnia, że postanowiła tam zostać na dłużej. Jej pobyt na włoskiej wyspie zaowocował kilkoma przewodnikami kulinarnymi, w których pokazuje najsmaczniejsze zakątki Sycylii. Prowadzi również bloga „Pizza Girl Patrol”, gdzie opowiada o swoim życiu na wyspie i podróżach. Teraz wydała swoją pierwszą książkę „Sycylia. Słońce, chaos i czerwone pomarańcze”, w której z pasją opowiada o plusach i minusach swojego pobytu na Sycylii.
Sycylia – to wyspa kontrastów, zawieszona gdzieś pomiędzy Europą a Afryką, pomiędzy Wschodem a Zachodem, pomiędzy nowoczesnością a tradycją. Tu można pospacerować po uroczych uliczkach barokowych miasteczek takich jak Noto czy Ragusa, zachwycić się spektakularnymi widokami z Taorminy czy wspiąć się na mammę Etnę – aktywny i groźny wulkan. Tu kwitną egzotyczne opuncje i migdałowce, a w powietrzu unosi się zapach świeżych ziół i bujnych kwiatów. Tu codzienne życie płynie niespiesznie, a wśród gwaru targowisk i wszechobecnego sycylijskiego temperamentu nikt nie patrzy na zegarek. Tu każdy posiłek jest celebracją, a sycylijska pasta al forno, arancini i pistacjowe cannoli potrafią zauroczyć nawet najbardziej wybrednych smakoszy.
Sycylia jest jak mały kontynent, totalnie różny od innych części Włoch. Jednak lista sycylijskich miejsc do zobaczenia i doświadczenia nigdy się nie kończy. Jednak nie o odhaczanie zabytków tu chodzi – ją trzeba chłonąć wszystkimi zmysłami. Obserwować ludzi, naturę i zwyczaje. Zboczyć z typowo turystycznego szlaku. Podjechać do mniej znanego miasteczka i zachwycić się zwykłą codziennością. Zjeść topniejące w mgnieniu oka super słodkie lody w bułce, wpatrując się w zlewający się ze sobą błękit nieba i morza. Można też dołączyć do pochodu mieszkańców z okazji święta lokalnego patrona, obserwując tradycje, których znaczenie nie zatarło się mimo upływu wielu wieków. Rozkoszować się i celebrować każdym posiłkiem w gronie najbliższych. Przestać patrzeć na zegarek i liczyć dni. Taka jest właśnie autentyczna Sycylia.
Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce, ale w tym przypadku to właśnie ona mnie bardzo zaintrygowała. Jest zupełnie inna od pozostałych. Jednak to, co zawarte jest w środku książki również sprawia, że nie można się oderwać od sycylijskich opowieści autorki. Anna opisuje nie tylko swoje odczucia względem wyspy, ale wprowadza również czytelnika w historię, tradycje i temperament Sycylii. Chociaż zakochana jest w tym miejscu, to nie szczędzi również gorzkich słów – poczytamy również o ciemnym obliczu wyspy, jakim są dawne gangi mafijne, śmieci walające się na ulicach czy podejrzane zakamarki wyspy. A to czyni jej opowieść bardzo autentyczną. Wisienką na torcie (a właściwie powinnam napisać – pistacją) są przepiękne i kolorowe zdjęcia, które stanowią piękne dopełnienie całej historii. Nie powiem, czuję się zaintrygowana i zainspirowana opowieścią Anny Dudar i mam ochotę kupić bilet, spakować walizkę i udać się na wielkie sycylijskie wakacje.

