Lubicie ekstremalne aktywności? To może spróbujecie przejść 600 km lądolodem, w temperaturach sięgające -40℃ i do tego ciągnąc sanie dwa razy cięższe od nas samych? Miłka Raulin to kobieta, która dokonała tego wyczynu. Teraz dzieli się z nami swoimi przygodami, doświadczeniem i przemyśleniami w swojej książce „600 kilometrów lodową pustynią”.
Miłka Raulin w 2022 roku w 28 dni przeszła 600km grenlandzkim lądolodem. Brzmi to kompletnie abstrakcyjnie, surrealistycznie. A ona to zrobiła, jako trzecia Polka przemierzyła na nartach lodową pustynię. I właśnie o tym zmaganiu jest książka „600 kilometrów lodową pustynią”. Jednak na swoim koncie Miłka ma znacznie więcej wyczynów: w 2018 roku zdobyła Everest i ukończyła swój projekt Siła Marzeń – Korona Ziemi (7 lat – 7 kontynentów),który realizowała jednocześnie pracując jako kolejarka. Na swoim koncie ma również Koronę Gór Polski, którą zdobyła w niespełna tydzień zimą 2023 roku. To również mówczyni motywacyjna, realizatorka marzeń, autorka książek z cyklu „Siła marzeń”.
Początkowo celem był biegun, jednak w toku przygotowań i mierzenia sił na zamiary, wstępem i wspomnianym sprawdzeniem sił przed wyprawą na biegun miała być ta przez największą wyspę Ziemi – Grenlandię. Trawers Grenlandii uważany jest za jedną z najbardziej niebezpiecznych wypraw na świecie. Ryzykowne przejście lodowcem pełnym szczelin, stukilogramowe sanie i biała, tylko pozornie jednolita przestrzeń, z którą obcuje się miesiąc. Miłce Raulin się to udało. Została trzecią i najmłodszą Polką, która pokonała grenlandzką krainę. Przed nią przez blisko 30 lat podobnego wyczynu dokonała jedynie dziesiątka Polaków. Temperatury sięgające -40℃, wiatry wiejące z prędkością blisko 100 km/h i marsz w burzy śnieżnej, to warunki, którym musiała stawić czoła. Chociaż jak sama autorka pisze – 600 km to wcale nie tak dużo, bo można pokonać znacznie dłuższy trawers Grenlandii. Miłka opisuje również swoje przygotowania do wyprawy i cały chaos, który pojawia się przy pakowaniu. Ale znajdziemy tam również praktyczne porady, jeśli ktoś chciałby dokonać tego, co Miłka 🙂
Szczerze przyznam, że nigdy nie rozumiałam fascynacji takimi ekstremalnymi aktywnościami jak wspinaczka wysokogórska w Himalajach czy trawers Grenlandii. Świadome narażanie się na utratę zdrowia, a nawet śmierć nie jest godne podziwu, zwłaszcza jeśli posiada się rodzinę. Do tego setki tysięcy wydanych na sprzęt i wyprawę również mało mnie zachwycają. Milka wspomina, jaką cenę zapłaciła ona i jej kompani: odmrożone palce u dłoni, zmasakrowany nos czy głębokie rany na stopach. Czy faktycznie warto płacić taką (podwójną) cenę? To po prostu zaspokojenie własnych ambicji, bo taki wyczyn świata przecież nie zmieni 🙂 Ale to moja opinia. Nie mniej jednak podziwiam i gratuluję Miłce, że udało jej się tego dokonać. I chociaż tego typu „sporty” nie wzbudzają mojego zachwytu, to książkę „600 kilometrów lodową pustynią” czyta się bardzo dobrze. Napisana w taki sposób, że trudno się od niej oderwać. Codzienne zmagania z polarnymi temperaturami, marsze po 20 km dziennie sprawiły, że pochłonęłam książkę w dwa dni. Pewnie dlatego, że dla mnie to nieznany, niezrozumiały obszar i nigdy bym nie pomyślała o takiej aktywności 🙂 Ogromnym plusem są kolorowe zdjęcia, które dokumentują ten wyczyn. Dzięki nim, trochę łatwiej jest zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi 🙂
„600 kilometrów lodową pustynią” Miłki Raulin to opowieść kobiety, która walczy z ekstremalną temperaturą, huraganowymi wiatrami, zaspami śnieżnymi i skrajnym wyczerpaniem. Historia o wytrwałości i wyzwaniu, jakie Miłka musiała podjąć, by zmierzyć się z grenlandzkim lądolodem. Zabiera nas w podróż przez zakamarki ludzkiej determinacji, tego skąd bierze się siła, kiedy trzeba przeć do przodu a kiedy odpuścić. Miłka nie owija w bawełnę i pisze wprost, czasami także porządnie sobie przeklnie. To zarówno zabawna lektura, bo Miłkę i jej zespół spotkało wiele zabawnych sytuacji, ale również thriller, bo te mrożące krew w żyłach również się wydarzyły. Chętnie sięgnę po jej wcześniejsze książki.

