Wyspy Owcze zyskują na popularności – na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej książek o tym miejscu. I bardzo dobrze, bo dzięki temu możemy co nieco dowiedzieć się o tym ciągle tajemniczym i nie do końca odkrytym wulkanicznym archipelagu na Atlantyku. Jedną z takich najnowszych pozycji jest reportaż Kingi Eysturland „Wyspy bardzo Owcze. Gawęda północnoatlantycka”, gdzie autorka stara się nam przybliżyć tamtejszą kulturę, historię i naturę oraz odpowie na pytanie, czy da się zapuścić korzenie w krajobrazie skalistym, jałowym i niegościnnym.
To miejsce istnieje naprawdę i leży na 62˚ szerokości geograficznej północnej. Jedni nazywają je domem, drudzy synonimem zesłania. Inni odnaleźli tu spokój, bezpieczną przystań, a może nawet siebie. To miejsce oddalone od wszystkiego, na 18 małych wyspach, gdzie liczba ludności oscyluje w okolicy 55 tys. mieszkańców. Dla innych miejsce to będzie jałową, nieprzyjazną i deszczową ziemią. Takie właśnie są Wyspy Owcze – można się w nich zakochać, a można ich nie polubić. Jednak dla Kingi Eysturland, autorki książki, jest to poniekąd ziemia przeznaczona. Jak sama przyznaje, zawsze ciągnęło ją „na Północ”, chociaż to nie Wyspy Owcze były jej pierwszym wyborem.
Kinga Eysturland nie tylko Wyspy Owcze zna jak własną kieszeń, ale też naprawdę je kocha. Jej miłość jest autentyczna i prawdziwa – opisuje po prostu to, co widziała, przeżyła i co o Wyspach wie, bez zbędnego upiększania i idealizowania. Pokazuje czytelnikom zarówno wady życia na Wyspach Owczych, jak i zalety. Otwarcie mówi, co ją denerwuje w Farerach – mieszkańcach archipelagu. Bardzo zaskoczyło mnie to, że nie ma tam żadnej prywatności, każdy o każdym wszystko wie, trudno dochować jakichkolwiek tajemnic, a plotkarstwo to niemal sport narodowy Farerów. Zszokowało mnie również to, że nepotyzm jest tam na porządku dziennym i nikomu to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie – bez jakichkolwiek koneksji rodzinnych i znajomości, nie ma szans, żeby dostać pracę czy trudno dostępnych artykułów. A żeby zdobyć te znajomości, trzeba zgłębić wiedzę na temat obyczajów, a także nauczyć się języka. Inaczej nigdy nie staniesz się „swoja”, a zawsze będziesz traktowana jak obca. Zdecydowanie nie jest to proste zadanie. Jednak Kindze udało się przedostać do świata Farerów.
Wyspy Owcze są na mojej podróżniczej liście marzeń, ale przyznaję, że póki co astronomiczne ceny mnie skutecznie odstraszają od wyprawy w tamte rejony. Sama autorka przyznaje że jest tam bardzo drogo, nawet dla samych mieszkańców wysp. Książka „Wyspy bardzo Owcze. Gawęda północnoatlantycka” jest przewodnikiem, pamiętnikiem i reportażem w jednym. Kinga Eysturland z fascynacją opowiada o życiu na Wyspach Owczych. Na kartach książki znajdziemy również liczne praktyczne porady oraz przydatne adresy stron internetowych, gdzie możemy znaleźć dobre knajpki, wypożyczalnie samochodów czy noclegi w przyzwoitych cenach. Wszystko to z dodatkiem pięknych, kolorowych fotografii, które wzbogacały każdy omawiany w książce element i każdej wyspy. Książkę „Wyspy bardzo Owcze. Gawęda północnoatlantycka” polecam nie tylko miłośnikom skandynawskich klimatów, ale również wszystkim podróżnikom. Nawet tym, którzy jeszcze nie wiedzą, że chcą odwiedzić Wyspy Owcze 🙂