Kultura · Literatura

Katarzyna Łoza „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy”

Od trzech miesięcy głośno jest o Ukrainie. Z niepokojem obserwujemy dramatyczną sytuację rozgrywającą się za naszą wschodnią granicą. Wszyscy pomagamy jak możemy i chcemy, żeby ten koszmar jak najszybciej się skończył, a zbrodniarze zostali ukarani. Premiera książki „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” Katarzyny Łozy zbiegła się w czasie z wybuchem wojny w Ukrainie. Przez pół roku cały dochód z jej sprzedaży zostanie przekazany na działalność Polskiej Akcji Humanitarnej SOS Ukraina.

Katarzyna Łoza to rodowita Warszawianka, która od 18 lat mieszka we Lwowie. Z własnej woli zdecydowała się przeprowadzić za naszą wschodnią granicę, tam osiąść na stałe i założyć rodzinę. To wieloletnia przewodniczka, założycielka biura wycieczkowego i autorka bloga, gdzie odkrywa Lwów przed innymi Polakami. Jest także autorką wielu artykułów prasowych poświęconych miastu i książki o Cmentarzu Łyczakowskim. Teraz wydała kolejną, tym razem pozostałych zakątkach Ukrainy.

Ukraina to kraj pełen kontrastów: powstały na micie kozactwa, ale rozdarty pomiędzy Wschodem a Zachodem. Z jednej strony chce do nowoczesnej Europy, ale z drugiej tkwi w głębokim komunizmie. Tutaj tożsamość narodowa nie zawsze łączy się ze znajomością języka. Ta książka to słodko-gorzka podróż po kraju, gdzie jednocześnie chodzi się do cerkwi i do wróżki, w szafie oprócz tradycyjnej soroczki wisi futro, a smak sałatki warzywnej miesza się z kawiorem i kiszonym arbuzem.

W Ukrainie byłam kilkakrotnie, a najbliższy mojemu sercu jest Lwów, do którego mogłabym ciągle jeździć. Muszę przyznać, że książka Katarzyny Łozy nieco utrwaliła moje przekonanie o tym kraju, które miałam w głowie. Z jednej strony Ukraina dąży do bycia członkiem Unii Europejskiej, z drugiej jednak mentalnie zatrzymała się gdzieś na początku XX wieku. Korupcja i krętactwo to chleb powszedni – bez tego nic tam się nie załatwi. Za odpowiednią cenę można tam kupić wszystko – od prawa jazdy po doktorat bez konieczności pojawiania się na uczelni. Na wsiach  i w mniejszych miejscowościach nadal istnieje przekonanie, że dziecko koniecznie musi być ochrzczone, ale do cerkwi już nie trzeba chodzić, nowinki nie są mile widziane, a męża alkoholika lepiej postraszyć przepowiednią opłaconej wróżki, niż wysłać na odwyk. W Kijowie i innych dużych miastach lubią pławić się w luksusie, a Ukrainki lubią wyróżniać się krzykliwym strojem z mnóstwem dodatków. To trochę tak, jakby jedną nogą być w świetlanej przyszłości, ale drugą ciągle tkwić w burzliwej przeszłości, z której mimo wszystko trudno się wydostać.

W swojej książce „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” autorka opowiada o miejscach pełnych turystów i miastach, o których się nie mówi, o realiach życia w kraju w stanie wojny, o bogatej kuchni i pustych portfelach. Przemierzając górskie szlaki Zakarpacia, wybrzeże Morza Czarnego i postkomunistyczne blokowiska w Charkowie, pokazuje blaski współczesnej Ukrainy. To subiektywny przewodnik po kraju z komplikowaną historią i sytuacją polityczną. Szkoda, że przez najbliższe lata nie będzie nam dane odkrywać innych zakamarków tego kraju. Miejmy nadzieję, że wojenny koszmar niebawem się zakończy, a odbudowana i znacznie silniejsza Ukraina będzie zapraszać turystów do swoich pięknych miejsc.

Za książkę dziękuję:

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s