Kiedy byłam małą dziewczynką marzyłam, że gdy dorosnę zostanę policjantką. Wtedy myślałam, że to istne superbohaterki – są silne, nieustraszone i niosą pomoc potrzebującym. Teraz również tak o nich myślę w ten sposób, ale z czasem doszłam do wniosku, że ja się zupełnie nie nadaję do tego zawodu – jestem po prostu na to zbyt wrażliwa.
Marianna Fijewska, autorka bestsellerowych „Tajemnic pielęgniarek”, tym razem postanowiła pokazać kobiece oblicze polskich służb. Odbyła szereg rozmów z byłymi oraz obecnymi agentkami służb bezpieczeństwa. Autorka wchodzi w środowisko policjantek, by od środka zobaczyć, jak wygląda ich praca i codzienność. Smród, przemoc, narkotyki, alkoholizm, agresja, wypadki, groźby ze strony zwyrodniałych przestępców i śmierć w najbrutalniejszych postaciach – z tym na co dzień muszą zmagać się polskie policjantki. Do tego dochodzi jeszcze ciągła walka o uznanie i szacunek ich męskich kolegów. Większość z nich przyznaje, że w zmaskulinizowanym zawodzie muszą starać się zdecydowanie bardziej niż ich koledzy w mundurach.
Część rozmówczyń Moniki Fijewskiej pamięta jeszcze czasy PRL-u, kiedy mundur i służba nikomu nie kojarzyły się pozytywnie. Kobiety, które do służby zgłosiły się zaraz po upadku komunizmu, nie było nawet mundurów, dlatego bardzo często szyły je sobie same. Część bohaterek powieści dopiero niedawno zaczęła służbę, a kolejna ich część przez wybitne osiągnięcia i spektakularne akcje zapisała się na kartach historii Polskiej Policji. Te policjantki towarzyszą ofiarom wypadków, przekazują matkom informacje o tragicznej śmierci ich dzieci, to w ich ramionach chowają się ofiary przemocy domowej. Stoją na czele policyjnych kordonów w trakcie strajków kobiet, ale sercem solidaryzują się z protestującymi.
Jednak brutalna codzienność to nie wszystkie tematy, które porusza autorka. Praca w policji bardzo często wiąże się z mobbingiem, molestowaniem i zniewagą. Zdecydowana większość rozmówczyń wyznaje, że niejednokrotnie padła ofiarą tego typu przemocy zarówno ze strony kolegów, jak i ich przełożonych. Niestety w instytucji takiej jak Polska Policja, niewiele mogą zdziałać. Mają związane ręce, bo zwyczajny kodeks pracy je nie obowiązuje. Muszą zgłaszać tego typu przypadki prosto do sądu, co wiążę się nawet z kilkuletnią batalią w tej sprawie. Bardzo często z góry skazaną na porażkę.
Chociaż większość z nich otwarcie mówi, że praca w policji to przywilej i nie żałują swoich decyzji, to bez wątpienia nie jest to łatwy kawałek chleba. Każdego dnia muszą zmagać się z seksistowskimi uwagami, lekceważeniem i agresją, a jednak z jakiś powodów dalej wykonują swoją misję. Często zadają sobie pytanie: ile dam jeszcze radę, ale każdego poranka zakładają mundur i rozpoczynają służbę. „Policjantki. Kobiece oblicze polskich służb” to kawał świetnej, ale także szokującej i momentami wbijającej w fotel lektury. Cieszę się, że powstają tego typu książki, bo dzięki nim możemy docenić pracę tych, na których zazwyczaj nie zwracamy uwagi albo mamy negatywne konotacje z nim związane.
Za książkę dziękuję: