Zanim sięgnęłam po książkę Judyty Sierakowskiej „Mołdawianie w kosmos nie lietajut biez wina” o Mołdawii wiedziałam tyle, że jest to niewielki, biedny kraj i znajduje się gdzieś na Półwyspie Bałkańskim. Moje wyobrażenia nie wiele różniły się z opisem autorki. Judyta Sierakowska z wykształcenia jest socjologiem, a zawodowo zajmuje się dziennikarstwem. Pracowała i pisała m.in. dla „Przekroju”, „Rzeczpospolitej”, „Życia Warszawy” i „Focusa”. Obecnie jest freelancerem, pisze głównie do tygodników.
Jak to się stało, że młoda dziennikarka decyduje się wyruszyć do tego mało znanego kraju? Sami mieszkańcy dziwią się przyjezdnym odwiedzającym ich państwo, no bo „tu przecież nic nie ma”. Mołdawia mieści się między Rumunią a Ukrainą, zaś wielkością nie przewyższa województwa Mazowieckiego. Mimo niewielkiego terenu, posiada dwa autonomiczne rejony, które uparcie dążą do uzyskania niepodległości. Światowe statystyki mówią, że w tym kraju mieszkają najnieszczęśliwsi ludzie. Judyta Sierakowska pisze o Mołdawii następująco: „kraj wina, mamałygi, słoneczników, tabaki i jednonerkowców (bo często, żeby mieć za co żyć, ludzie sprzedają własne organy)”. Zdecydowanie jest to kraj pełen absurdów. To miejsce, znaczna część mieszkańców nie zna języka ojczystego, zaś dzieci uczą się w szkole po rosyjsku. To nic, że hymn opiewa wyjątkowość języka mołdawskiego. Średni miesięczny zarobek nie przekracza 100 euro, dlatego też Mołdawianie z wielką przyjemnością wyruszają do pracy w innych krajach. To nic, że już nigdy nie powrócą na łono swojej ojczyzny.
Stolica państwa jest tylko przystankiem w kilkumiesięcznej podróży. W głównej mierze Judyta oprowadza nas po Gagauzji, która jest najbiedniejszym obszarem na południu Mołdawii. Tam na obszarze wielkości dwóch polskich powiatów zamieszkuje ok. 160 tysięcy mieszkańców, w tym 156 narodów! Razem z nią podróżujemy marszrutkami (specyficzne mikrobusy, charakterystyczne dla tamtego rejonu) objeżdżając Gagauzję wzdłuż i wszerz. Co wyróżnia ten region na tle innych? Na uwagę zasługują winnice, a także Congazie – najludniejsza (według Księgi Guinnessa) wioska świata (13,5 tys.).
Warto wspomnieć, że dla Mołdawian (a dokładniej Gagauzów) bardzo ważne jest wino, co podkreślają na każdym kroku. Tam trunek bogów podawany jest przy każdej okazji, jest popularniejszy od wody. Nie potrzebna jest żadna okazja, żeby napić się wina. Tam wino polewane jest nawet kilkuletnim dzieciom. Sama autorka pisze, że „Mołdawianie w kosmos nie lietajut biez wina”, przede wszystkim jest to „książka o chlaniu wina (bo to już nie picie!). Tam każdy to robi, w końcu dziesiątą część kraju zajmują winnice, a w październiku obchodzi się Narodowe Święto Wina”.
Autorka kilkukrotnie wspomina, że Mołdawia jest specyficznym krajem, krajem pełnym absurdów. Od początku swojego istnienia zamknięci są w swojej rzeczywistości i przez cały czas szukają własnego miejsca. Może nie dziwi nas to, że wino leje się tam strumieniami. Dziwić nas może tylko to, że dzieciaki od najmłodszych lat pojone są tym trunkiem, jak zwykłą wodą. Co jeszcze zdziwiło mnie w książce Sierakowskiej to to, że aborcja traktowana jest jak chleb powszedni. Po co stosować antykoncepcję, skoro za kilka dolarów można iść do „lekarza” i pozbyć się „problemu”… Co zrobić, kiedy nie ma się pieniędzy na życie, a pracy nigdzie nie ma? Wystarczy sprzedać swoją nerkę, żeby móc żyć na poziomie przez jakiś czas. Jak wspomina Sierakowska – Mołdawia jest pełna absurdów.
Z początkowym dystansem, książkę pochłonęłam w dwa dni. Napisana w zabawny (a niekiedy nawet komiczny) sposób, od razu przekonuje do siebie czytelnika. Dziękuję Judycie Sierakowskiej, że napisała taką książkę. Otworzyła mi oczy na świat i wzbogaciła moją wiedzę powszechną. Cieszę się, że są tacy ludzie, którzy jeżdżą do krajów takich jak Mołdawia, żyją pośród miejscowej ludności, by potem móc podzielić się swoimi wrażeniami i doświadczeniami z innymi ludźmi.