Czy secesja i przemysł mogą iść w parze? Łódź udowadnia, że tak. Chociaż brzmi co najmniej dziwnie, to uwierzcie mi na słowo, że to połączenie idealne! 🙂 Ale ja mogę nie być obiektywna, bo ostatnimi czasy jestem zafiksowana na punkcie i secesji, i industrializmu. Łódzka architektura to prawdziwy misz-masz, z jednej strony secesyjna perełka, z drugiej industrialny budynek, a obok – rozwalająca się komunistyczna ruina. W Łodzi style te przenikają się wzajemnie, tworząc specyficzny klimat miasta. W jednej chwilii podziwiamy piękny Pałac Izraela Poznańskiego,, a kilka kroków dalej eksplorujemy Manufakturę. Ale jeśli secesja i przemysł łączą się w jedno, to już totalnie przepadłam 🙂 Dlatego łódzka Elektrownia Scheiblera tak bardzo mnie zachwyciła. No dobrze, ale o co tutaj chodzi?
Tyle razy byłam w Łodzi, a o tym miejscu dowiedziałam się całkiem niedawno… Jednak kiedy odkryłam jego istnienie, od razu chciałam je zobaczyć. Nieświadoma niczego, zaplanowałam sobie wypad do Łodzi na pierwszy wolny weekend, ale nie mogłam znaleźć informacji, w jakich godzinach można zwiedzać Elektrownię. Niecierpliwie wypisując i wydzwaniając do pracowników dowiedziałam się, że Elektrownia… ogólnie nie jest czynna. Jedynie przy okazji jakiegoś kulturalnego eventu można wejść do jej wnętrza. Zrozpaczona zapisałam się na newslettera i fanpage kompleksu Fuzji, codziennie wypatrując jakiejś informacji o możliwości wizyty w tym miejscu. I w końcu się pojawiła! Przez dwa tygodnie w Elektrowni odbywała się wystawa fotografii, a wstęp był darmowy. Nie wiele myśląc, kupiłam bilet na pociąg do Łodzi, urwałam się z pracy i pognałam jak szalona. Nie oszukujmy się – wystawa mnie nie interesowała, a jak mam być szczera – była mocno przeciętna, no ale dzięki niej udało mi się wejść do wnętrza Elektrowni!
O historii tego miejsca
Historia zabytkowej elektrociepłowni sięga 1907 r., kiedy to oddano do użytku w Łodzi pierwszą komercyjną elektrociepłownię, która miała dostarczać prąd na potrzeby miasta i fabryk. Karol Scheibler junior, którego ojciec na terenie Łodzi stworzył największe imperium przemysłowe w Europie, postanowił uniezależnić własne zakłady fabryczne od zewnętrznych dostaw energii. W 1910 r. według projektu Alfreda Frischa wybudowano Elektrownię Towarzystwa Wyrobów Bawełnianych K.W.Scheiblera. Projektant zerwał z neorenesansową i neobarokową stylistyką łódzkich budynków fabrycznych stawiając na nowoczesność i panujące ówcześnie style: secesję i modernizm.
Budynek składa się z dwóch brył (mieszczących odpowiednio maszynownię i kotłownię) oraz przylegającej do nich od północy niskiej wieży. Konstrukcja gmachu jest żelbetowa – jest to jeden z pierwszych budynków w Łodzi wybudowanych w ten sposób. Elewacja elektrowni o płynnych liniach, wykończona kontrastującymi materiałami – jasnym tynkiem i czerwoną klinkierową cegłą oraz zakończone miękkimi łukami duże płaszczyzny wielodzielnych okien, to jeden z najlepszych przykładów secesji przemysłowej w Polsce, a także Europie.
Budynek miał onieśmielać i stanowić wizytówkę imperium Scheilblerów i nowej epoki elektryfikacji. Elektrownia działała nieprzerwanie do 2003 r. Do dziś zachowała się w niej część wyposażenia technicznego, w tym najstarsza turbina niemieckiej firmy AEG z 1935 r. Przez lata perła dawnego imperium Scheilblerów czekała na swoje drugie życie. Wkrótce, dzięki prowadzonej modernizacji zyska nowy blask.
Architektura Elektrowni Scheiblera
O stylistyczną jedność zadbano również we wnętrzach. Klatkę schodową wyłożono kaflami w kolorze indygo (pruski błękit) oraz dekorem z białym secesyjnym motywem roślinnym, schodom towarzyszy wijąca się, kuta balustrada. W latach świetności elektrowni były one przykryte czerwonym dywanem mocowanym za pomocą mosiężnych prętów. Ściany głównej hali zdobią secesyjne kafle w kolorze żółci indyjskiej a posadzkę monochromatyczne płytki z motywem ślimacznic. Górują nad nimi strzeliste okna z geometrycznymi witrażami, przez które wpadaja promienie słoneczne tworząc bajkowy klimat. Pieknie prezentują się stylowe schody z balustradą z kutego żelaza prowadzące do sterowni.
Panuje tu niezwykła atmosfera, a wnętrza zapierają dech. Po pierwsze imponuje monumentalność obiektu, po drugie fascynuje design, który przypomina bardziej pałac lub katedrę niż obiekt przemysłowy. Co więcej, całe wyposażenie oraz witraże dotrwały w nienaruszonym stanie do dnia dzisiejszego.
Zwiedzanie Elektrowni
Wchodząc na teren Elektrowni, na samym wstępie pani z ochrony prosi nas o podpisanie regulaminu, że wchodzimy na własną odpowiedzialność. W sumie zrozumiałe, bo zasady BHP nie obowiązują w tym miejscu. Wystające kable, dziury w podłodze, pozrywane kafelki, odpadająca farba na ścianach, walające się na podłodze dokumenty i inne rzeczy, otwarte szafki – to wszystko może wydawać się creepy. Pewnie nocą nie chciałabym przebywać na terenie Elektrowni wyobrażając sobie, że zaraz jakiś zmutowane zombie na mnie naskoczy, ale za dnia bawiłam się tam przednio 🙂 Trzeba uważać i patrzeć pod nogi, żeby się nie potknąć, ale żadne niebezpieczeństwo nam nie grozi. Bez obaw – nic nie spadnie na głowę, ani nie zawali się podłoga 🙂
Fuzja – miejsce z duszą
Elektrownia znajduje się na terenie Fuzji, która jest miejscem przyciągającym ludzi – na całym świecie określane jest mianem destination place. Co to dokładniej oznacza? Małą dzielnicę z charakterystyczną i niepowtarzalną atmosferą. Dla mieszkańców Łodzi miejsce spotkań w samym centrum miasta, dla zwiedzających – wspaniała atrakcja do zobaczenia i miłego spędzenia czasu. Znajdują się tutaj biura, mieszkania, zabytki kawiarnie i restauracje oraz przestrzeń eventowa. Można tutaj świetnie spędzić czas.
Wszystkie zdjęcia umieszczone w tym poście są moją własnością, chyba że zaznaczyłam inaczej. Kopiowanie i używanie bez mojej zgody jest zabronione. Jeśli chcesz coś wykorzystać, zapytaj 🙂
Jeśli podobał Ci się mój wpis, albo czujesz się zainspirowana/y to zostaw komentarz lub lajka. Możesz także pomóc w rozwoju bloga niewielką wpłatą – symbolicznym kosztem kawy! To nie tylko wsparcie, ale i dodatkowa motywacja.
![]()































