
W Słowenii byłam łącznie cztery razy, a dwukrotnie w tym roku. Chyba więc lubię tan kraj 🙂 Tak, zdecydowanie lubię. To małe państewko wielkości naszego Województwa Podlaskiego posiada wszystko: góry, jeziora, wodospady, wąwozy, morze, jaskinie. To ciągle niedoceniony kraj – zazwyczaj stanowi jedynie punkt tranzytowy w drodze do Chorwacji. Bardzo często mylony ze Słowacją. Słowenia nazywana jest krainą po słonecznej stronie Alp, położoną w tyglu kultur: germańskiej, romańskiej, słowiańskiej i węgierskiej intryguje różnorodnością. Niewiele jest książek o Słowenii, dlatego też kiedy ukazała się pozycja Zuzanny Cichockiej „Słowenia. Mały kraj wielkich odległości”, bardzo chciałam ją przeczytać.
Chociaż Słowenia wchodziła w skład nieistniejącej już Jugosławii, nie lubi być nazywana krajem bałkańskim. Mentalnie i kulturowo zdecydowanie Słoweńcom bliżej do dawnych Austro-Węgier. Mieszkańcy tego kraju słyną z miłości do gór, a zdobycie Triglavu – najwyższego szczytu Alp Julijskich – stawiają sobie za punkt honoru; jest to dla nich bardzo ważne. Są dumni z miodu od słoweńskich pszczół i najstarszej winorośli na świecie, a na obchody karnawału czekają cały rok. Z całą pewnością jest co tam robić i nie da się tam nudzić. Ten malowniczy kraj ma bardzo dużo do zaoferowania. Wiem co mówię, bo jak wspomniałam wcześniej – byłam w Słowenii 4 razy. Za malowniczymi krajobrazami skrywa się jednak historia państwa, które dopiero w 1991 roku ogłosiło niepodległość.
W swojej książce „Słowenia. Mały kraj wielkich odległości” autorka zabiera nas w podróż po tym małym kraju pełnym niezwykłości. Jednak nie jest to podróż utartym szlakiem, nie. Owszem, Zuzanna Cichocka na początku pokazuje melancholijną równinę Prekmurja, dolinę szmaragdowej rzeki Soczy, piękny Maribor, wybrzeże Adriatyku z włoskimi wpływami czy pasterską osadę na Velikiej Planinie, ale bardziej skupia się na innych rzeczach. Oddaje głos mieszkańcom i pokazuje Słowenię pełną kontrastów – nie zawsze tolerancyjną, nieco tajemniczą, a jednocześnie przyciągającą niepowtarzalnymi widokami spod Triglavu i smakiem gibanicy – tradycyjnego słoweńskiego ciasta.
Szczerze przyznam, że jestem zaskoczona tą pozycją. Oczekiwałam cukierkowej opowieści o Słowenii i zachwytów nad jej pięknem, a dostałam też mroczną stronę tego kraju. Książka Zuzanny Cichockiej to również wielobarwny obraz pełny miłości i fascynacji krajem leżącym „po słonecznej stronie Alp”, ale odmalowany z uwzględnieniem cieni i rys – barwami ludzkich doświadczeń, nieoczywistych perspektyw oraz osobistych spostrzeżeń i obserwacji. W życiu bym nie pomyślała, że Słoweńcy są ksenofobicznym i nietolerancyjnym narodem. Słowenia ukazana jest jako kraj zróżnicowany, bogaty kulturowo, skomplikowany historyczne, polityczne i społeczne, pomimo małego terytorium tego kraju. „Słowenia. Mały kraj wielkich odległości” to świetna pozycja, nie tylko dla miłośników bałkańskich klimatów.
