Kultura · Literatura

Britney Spears „Kobieta, którą jestem”

Czy jest ktoś na tej planecie, kto nie zna nazwiska Britney Spears? Nie sądzę. To bez wątpienia ikona muzyki pop, zdobywczyni nagrody Grammy. Britney Spears jest jedną z najbardziej utytułowanych i cenionych artystek w historii muzyki, z ponad 100 milionami sprzedanych płyt na całym świecie. Na swoim koncie ma całą masę nie tylko przebojów, ale i skandali. Z zapartym tchem śledziliśmy jej wzloty i upadki, kolejne doniesienia o niepokojących faktach z życia gwiazdy. Wszystko to czerpaliśmy z prasy, nie wiedząc jaka jest prawda. Teraz mamy okazję poznać drugie oblicze tego, czym karmiły nas media prawie dwie dekady temu. Pod koniec ubiegłego roku Britney Spears wydała swoją autobiografię zatytułowaną „Kobieta, która jestem”, w której rozprawia się z przeszłością.

Britney Spears zaczęła swoją karierę jeszcze jako mała dziewczynka. Jak sama pisze marzyła, od zawsze żeby tańczyć i śpiewać, ale wiadomo, rodzina zwęszyła duże pieniądze, dlatego „zachęcali” do rozwoju kariery. W wieku 16 lat wydała swój pierwszy album, który wykreował ja na supergwiazdę i ulubienicę Ameryki. Wizerunek słodkiej i grzecznej dziewczynki na długo do niej przyległ. Do momentu załamania nerwowego, a wtedy przyległa do niej inna łatka – wariatki. Wiadomo, show biznes rządzi się swoimi prawami, raz jesteś na topie, number 1, by w ciągu kilku chwil stoczyć się na dno. Jednego dnia jest się ulubienica ameryki, a innego obłąkaną i trzeba zamknąć w zakładzie. W swojej autobiografii Britney skupiła się dla istotnych dla niej momentach życia. To jej punkt widzenia na to wszystko, co my widzieliśmy na okładkach kolorowych tabloidów. Ta książka jest napisana prosto z serca, przepełniona smutkiem, samotnością, niezrozumieniem, żalem, frustracją, jest to przede wszystkim wyznanie bardzo samotnej i nieszczęśliwej kobiety, która dawno temu zagubiła siebie i trochę taki krzyk do ludzi z próbą wyjaśnienia i prośbą o wyrozumiałość. „Kobieta, którą jestem” jest o uczuciach, emocjach i o tym, co się działo w jej głowie, bez zbędnego koloryzowania. To, że Britney przetrwała to piekło, pokazuje tylko jej siłę, z której w tamtym czasie pewnie nie zdawała sobie sprawy.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłam teledysk „Baby one more time”. Byłam wtedy małą dziewczynką, a Britney jawiła mi się zjawiskiem i idolką, starałam się ją naśladować, odtwarzać choreografie czy sceniczne stylizacje. Niech pierwsza rzuci kamieniem ta Millenialka, która nie próbowała uczesać się jak Britney w teledysku „Oops… I did it again”. Mnie się wtedy nie udało, może dlatego, że nosiłam wtedy krótkie włosy 🙂 Można ją kochać albo nienawidzić. Jednak jedno trzeba przyznać, że Britney przeszła zbyt wiele, a rodzina i show biznes ją wyssali i totalnie zniszczyli. Stała się ofiarą nastoletniej kariery – za szybko, za dużo, za wcześnie. Aż trudno uwierzyć, że rodzina, najbliżsi współpracownicy, a potem kolejni mężowie wyrządzili tyle zła w jej życiu. A przecież ich zadaniem było ją wspierać i kochać, a nie bezdusznie wykorzystywać emocjonalnie, fizycznie i ekonomicznie.

Mam trochę mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony strasznie współczuję Britney, że spotkało ją tyle zła i cierpienia. Można wyczuć, że to niezwykle wrażliwa i poraniona osoba, która nie miała szczęścia do zjednywania sobie odpowiednich ludzi. Chciała jedynie być szczęśliwa i bardzo mocno kochała swoje dzieci, dla których godziła się na to wszystko. I wiele w życiu przeszła. Z drugiej jednak strony obserwując to, co umieszcza na swoim Instagramie, zaprzecza samej sobie. Tam z kolei kreuje się na wyuzdaną i wulgarną osobę z silnymi zaburzeniami, które widać na pierwszy rzut oka. „Kobieta, którą jestem” nie jest wybitnym dziełem literackim, ale to lekka i nieco infantylna, podobnie jak sama Britney. Biografię czyta się ją szybko i – nie jestem pewna, czy to słowo będzie odpowiednie – przyjemnie, bo przecież Britney opowiada o swoim cierpieniu. Z drugiej jednak strony ze słów gwiazdy bije niesamowita empatia i ciepło, słowa pokazujące, że księżniczka pop ma uczucia i pragnienia, a nie jest tylko zwykłą marionetką popkultury. Uważam, że warto przeczytać autobiografię Britney Spears, żeby zobaczyć drugą stronę medalu, a nie wierzyć we wszystko, co podstawiają nam media.

Za książkę dziękuję:

Dodaj komentarz